poniedziałek, 28 maja 2012

Alafoss loopi czyli wełna islandzka

Zanim pokażę dziergadło, to sobie uporządkuję temat oceny włoczek, bo tylko jedna została na tapecie, a mianowicie wełna islandzka, z której mężowi zrobiłam swetrzysko.


Fotka ze strony www.nordicstore.net

Wełna islandzka jest bardzo lekka, szorstka, sucha, skręcona z pojedynczej nici. Charakteryzuje się dość sztywnym włoskiem, podczas pracy ten włosek trochę się sypie. Robi się z tej wełny dość przyjemnie i szybko, choć daleko jej do pieszczoty palców alpaki czy merino. Dzianina ma niepowtarzalny charakter, szybko schnie i ładnie się układa, po praniu mięknie jednak nic nie tracąc ze swej rustykalności.
Polecam na ubrania wierzchnie.
Do tego jest naprawdę wydajna, w motku 100g jest jej co prawda tylko 100 m, ale przeznaczona jest na grubsze druty, producent zaleca 6mm. W moim odczuciu jest wydajna. dodatkowo wybór kolorów jest bardzo duży, ponad 40 odcieni do wyboru.
Cenowo tez nie jest źle, niecałe 4 dolary za motek, a czasem trafiają się też spore obniżki. Przesyłka z nordicstore szła szybko, więc mogę sklep z czystym sumieniem polecić.

No i to chyba tyle...
Obecnie na druty wróciły cienizny, potem zajmę się niedokończonymi projektami:)
A z frontów pozawłóczkowych - Młody kuśtyka już bez kuli, ale jeszcze skarży się na ból, w tym tygodniu dwie wizyty u ortopedy mamy. Do tego oprócz nogi zafundował nam atrakcje w postaci zapalenia gardła.
Ale żadne trudy nam niestraszne, bo za pasem wydarzenie roku, spotkanie z dawno niewidzianą ukochaną DORO:DDDD

poniedziałek, 21 maja 2012

Babyalpaca BC Garn

Kocham alpakę.
Od kiedy dotknęłam pierwszego motka, zakochałam się na zabój. Mam więc tych motków w domu całe mnóstwo, najróżniejszych producentów, ręcznie przędzione też, a jedną mieszankę z alpaka nawet sama farbowałam:) Będę je sukcesywnie opisywać przy okazji wykonywanych robótek.

Na razie na tapecie - BCgarn.


I co tu dużo mówić, założę się, że każda z Was, która zetknęła się z tą wełenką, też się nią zachwyciła.
Dzianina z niej jest lekka, mięciutka, miła w dotyku, niegryząca.
Wełna jest bardzo wydajna, w 100 g jest 500m, co wystarcza na zrobienie całkiem sporej chusty, która mimo lekkości jest cieplutka. Alpakowy włosek jest delikatny i niegryzący. Dodatkowo paleta kolorów jest bardzo bogata, można przebierać w barwach i odcieniach.
Ja na pewno się na nią jeszcze skuszę:)

A z wieści pozawłóczkowych - Młody w ortezie i o jednej kuli poszedł już do szkoły. Przed nim jednak jeszcze 10 zabiegów rehabilitacyjnych i zakaz brykania. Mamy jednak nadzieję, ze do wakacji wszystko już będzie ok:)

środa, 16 maja 2012

Magicloop vs skarpetkowce

Jeszcze przez jakiś czas chyba nic nowego nie pokażę, albowiem, ponieważ, bo:
- Dahlia idzie w ślimaczym tempie - jeden rękaw robiłam tydzień! Zniecierpliwiona odłożyłam w kąt i wczoraj w nocy zaczęłam zupełnie coś innego.
- Sihaya leży, bo robiłam Dahlię, a teraz obie leżą, bo j.w.

Poza tym jakoś motywacji brak, przejmuję się stanem Młodego, który codziennie przez 2 tygodnie jeździ na rehabilitację. Noga nadal boli, siniak nadal jest, konieczność chodzenia w stabilizatorze - do końca roku szkolnego. Młody w domu skacze na jednej nodze, czym zapewne doprowadza do szału sąsiadów z dołu. Trudno:)

Poza tym chciałam napisać słówko o Magicloop. Nie o ulubionym sklepiku, do którego zaglądam codziennie i chciałabym wciąż zamawiać nowe cudowne włóczki, ale o technice:)

Kupiłam jakiś czas temu zestaw skarpetkowych drutów drewnianych KP. Że niby wygodniej się będzie robić, że przeciąganie żyłki w ml zajmuje za dużo czasu i w ogóle... Druty super, robiłam zresztą kiedyś na skarpetkowych czapki i skarpetki, więc nie nowina...
Zauważyłam jednak, że gdy robię na drutach skarpetkowych, to przy zmianie drutu, pierwsze oczko zawsze wychodzi mi luźniejsze. Nie ważne, jak mocno zaciskam nitkę - oczko jest luźniejsze i to widać. Przy magicloop żadne oczko się nie odznacza, a ostatnio ułatwiłam sobie te metodę, stosując dwa różne rozmiary drutów. Drut prawy to 3,5, ten właściwy, a lewy to 2,5. Wtedy przeciąganie jest dużo łatwiejsze, zwłaszcza przy moim bardzo ścisłym robieniu.
Pozostaję więc wierną fanką magicloop, a druty skarpetkowe będą używane jedynie okazyjnie.

A tak poza tym, to w głowie mam już wyjazd czerwcowy i spotkanie z moją kochaną Doro:***

piątek, 11 maja 2012

Finał majówki

A tak wygląda noga mojego synka po skręceniu, w 6 dniu leczenia.


Już prawie przy wyjeździe, był płacz, wieczorna wizyta w szpitalu i przedłużenie pobytu o jeden dzień.

Młody kuśtyka o kulach, choć głównie leży, ale energia go już roznosi.
Dziś wizyta u ortopedy...zobaczymy, co powie...

środa, 9 maja 2012

Islandzki


Jakiś rok temu wspominałam o zakupie wełny islandzkiej.

Mój mąż, żywo zainteresowany moimi pasjami (nawet tak niemęskimi - podobno - jak robotki ręczne), zaczytywał się kiedyś w tematach włóczkowych, na temat rodzajów wełen, gatunków owiec, ich pochodzenia itp. Zamarzyło mu się wtedy mieć sweter z wełny, która nie przemaka. Gdy wyczytał, że takie właściwości może mieć wełna islandzka, nie chciał już słyszeć o żadnej innej. Miał szczęście - trafił na prawie 50% obniżkę cen na oryginalną wełnę firmy Istex, więc z marszu zamówił.

Wełna okazała się być włochatym produktem przypominającym nasza rodzimą owczą wełnę góralską - bardzo lekką, ale jakby suchą i drapiącą niemiłosiernie.

Osobistemu mężowi to nie przeszkadzało. Zrobiłam więc próbkę, uprałam - wełna ładnie się układała, trochę zmiękła...
Na swoją kolej musiała jednak czekać bardzo, bardzo długo.

W końcu sumienie mnie ruszyło i zabrałam się za swetrzysko. Próbka jak zwykle okazała się na plaster, prułam kilka razy, mimo, że to reglan od góry. Nabrałam w końcu oczka na szydełkowy łańcuszek - w razie czego mogłam robić poprawki:).
Koncepcja swetra zmieniała się w trakcie roboty. Mąż chciał szerokie rękawy, żeby mógł zakładać sweter na marynarkę... i w zasadzie sweter ewoluował w płaszcz.
Po praniu nieco się wydłużył, z czego mąż był baaardzo zadowolony. Uważa go za idealny i chodzi w nim zawsze, kiedy tylko pogoda pozwala, bo sweter jest bardzo ciepły.

Niestety obecna aura nie pozwoliła na zdjęcia z wkładką ludzką - osobisty w takie temperatury się roztapia. Gdy tylko zrobi się chłodniej, dorzucę kilka zdjęć poglądowych. A na razie w roli głównej bezimienny manekin:) (który ma sporo mniejszy od mężowskiego rozmiar, więc sweter trochę na nim wisi:()






Co do nieprzemakalności, to jeszcze nie zostało sprawdzone. Wiem natomiast, że po upraniu, zrolowaniu w ręczniku i wydeptaniu, dzianina była prawie sucha! Aż nie do uwierzenia, bo dotychczas rzeczy z grubej wełny 100% schły mi naprawdę bardzo długo - zwłaszcza merino.

Dodam jeszcze, że prałam w Eucalanie i trwam w zachwycie nad tym płynem. Swetrzysko poleżało w wodzie z płynem i wypłynęły wszelkie brudy, nieczystości, woda była żółta - nie wiedzieć czemu. Niedawno zaopatrzyłam się w wielką flachę i będę prac tylko w tym - ile mniej czasu, nie trzeba płukać, po prostu rewelacja!

Dane techniczne: wełna Alafoss Lopi 0056 - light ash heather
Zużycie: 9 motków
Druty: 5,5 mm
Wzór - z głowy, prosty raglan od góry.

A Dahlia przybywa w żółwim tempie, Sihaya na razie leży i czeka na swoja kolejkę...