Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na głowę. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą na głowę. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 17 stycznia 2022

druga czapka i rozkminy dziewiarskie

 Kiedy myślałam, że plany dziewiarskie mam już ustalone, wszystko nagle się pomieszało. 

Skończyłam dwukolorową Leę (zdjęcia wkrótce!), zaczęłam zieloną jodełkę, ale w międzyczasie komuś spodobała się chusta mojego projektu, więc kupiłam włóczkę i zielone poszło do schowka. 

I przyszło Boże Narodzenie, a po nim impreza rodzinna, gdzie zobaczyłam szydełkowy szalik, który mama dostała od mojej siostry. Przeszły mnie ciary zgrozy, gdy zobaczyłam, jak twardy sznurek może wyjść z mięciutkiego malabrigo sock w obłędnym kolorze ravelry red. Moja dziewiarska dusza płakała.

Zabrałam więc szalik, sprułam i biegiem zrobiłam inny. Mama wymyśliła sobie ścieg podwójnym ryżem, ktorego szczerze nie cierpię, ale cóż było robić. Palce bolały, zwłaszcza lewy kciuk, gdyż mam podobno osobliwy sposób przerabiania lewych oczek. Szalik skończyłam i zawiozłam mamie to mięciutkie cudo. Nawet nie zdążyłam zrobić zdjęć, no ale to zwykła prościzna i nie wiem, czy chciecie takie tu oglądać. 

Gdyby było zgodnie z planem, przyszłaby kolej na jedwabną chustę. Ile ja się naklęłam przy zwijaniu kłębka, to tylko ja wiem. Plątało się toto straszliwie, na kłębku nie chciało utrzymać... Kto zwijał kiedyś czysty jedwab, ten może sobie wyobrazić. 

Gdy już zwinęłam całe 1000 metrów, niespodziewanie przytrafiły się drobne porządki w schowku, które ogarnęły też moje zapasy... No i dwie włóczki wpadły komuś w oko. :) I priorytety znów uległy zmianie. :) Bo są osoby ważne, ważniejsze i naważniejsze :)

Tak więc robię teraz pulover z malabrigo arroyo w cudnym kolorze prussia blue. Włóczka z odzysku po spruciu synowskiego swetra i znów drżę, że mi jej może zabraknąć, a w żadnym polskim sklepie z włóczkami jej nie ma. Czy to efekt brexitu, czy są jakieś problemy z dostawami od Malabrigo, ktoś coś wie?

Druga z włóczek, które wpadły w oko, to Shetland Yarn Art. Kupiłam go wieki temu, i widzę, że ten kolor (antracyt) też jest już nie do kupienia. :(

Przy okazji jeszcze między kolejnymi projektami wpadną na druty skarpetki:)

Przed tym całym zamieszaniem zrobiłam jednak wspomnianą w poprzednim wpisie czapkę. To będzie udzierg tej zimy, bo chodzę w niej nieustannie. 

Chyba uczuliłam się na wełnę, bo wszystko mnie gryzie i drapie, jednak, ku mojemu zdziwieniu, ta czapka nie powoduje absolutnie żadnego dyskomfortu. Po prostu ją kocham :)





Wzór - Holly Hat. 

Włóczka to Borana od Slavica Yarns w kolorze Perun. Dobrałam do niej moherowa nitkę Brushed lace Mohair od Mohair by Canard, kupiona w sklepie U Makunki.  Kolory świetnie się wymieszały, dając trojwymiarowy efekt. Jestem nim zachwycona. Sam moher ma piękny głęboki granatowy kolor, który aż kusi, żeby grać pierwsze skrzypce. Mam ochotę jeszcze po niego sięgnąć. :)

No i cieszę się, że kolejny blog odżył:) Korespondentka wojenna znów pisze i pokazuje swoje prace :)

piątek, 3 grudnia 2021

czapka

 Podobno blogosfera przezywa renesans. 

Renesans przezywają też moje druty, dużo się dzieje. W tym roku zrobiłam 4 bluzki! Byłoby więcej, ale ostatnią prułam 2 razy do zera mając zrobione 75%. Ciężko tylko o zdjęcia, ale spróbuję to nadrobić. 

Teraz na drutach kończę kolejną bluzkę - Leę Marzeny Kołaczek. Kocham ten wzór. Wydawało mi się, że znalazłam wzór idealny dla moich zapasów włóczki, gdzie leży wiele motków ręcznie farbowanych po 3 sztuki. Ta wielokrotnie pruta  bluzka jest z Chmurkowej włóczki, więc już nie do dostania. Wprawdzie dzięki jednej z Was zdobyłam podobny kolor, ale postanowiłam jednak nie kombinować, a z dokupionej włóczki zrobić czapkę. 

Wrzuciłam na druty kolejną Leę, bo miałam w zapasach 3 motki merino w pięknym karaibskim kolorze (nazwa producenta:)). Ku mojemu zdziwieniu włóczka o tym samym metrażu, co Chmurkowa okazała się mniej wydajna! Brak jedwabiu i kaszmiru w składzie robi taką różnicę? 

Włóczka była kupiona w sklepie Dye Dye Done, ale farbowana tylko raz wiele lat temu, więc już nie ma możliwości jej zdobycia. Po konsultacjach z przemiłym właścicielem sklepu zdycdowałam się na kontrastowy kolor i będę kombinować z rękawami:)

W międzyczasie dostałam zamówienie na czapkę. Fajną, prostą, milutką :) Za chwilę ją pokażę. :)

Gdy jednak czekałam na przesyłkę i wykończyłam karaibską włóczkę, druty nie mogły zostać puste:)

Wyciągnęłam więc ze schowka w kanapie włóczkę, którą dostałam rok temu na urodziny - w nieoczywistym dla mnie kolorze - zielonym :) Wzór, który wybrałam, jest skomplikowany, pracochłonny i pewnie bluzkę skończe za kilka miesięcy. Ale wierzę, że bedzie warto:)

A teraz czapka:)

Nie zwracajcie uwagi na to, że niezbyt dobrze mi w tym kolorze. To tylko fotki poglądowe, bo czapka nie jest dla mnie. Moja będzie w innych kolorach i nie - nie będzie to fiolet :)





Czapka jest zrobiona  z 2 nitek. Jedna to Hot Sock Pearl - milutka mieszanka wełny, poliamidu i kaszmiru, druga to Kid Seta Gepard. Ten mix daje włóczkę milutką i miękką jak chmurka, i co najważniejsze - czapka nie gryzie w czoło. Jestem na to ultrawrażliwa i większość bluzek zostawia na moim dekolcie czerwone ślady. 

Wzór to Holly Hat, darmowy. Bardzo mi się spodobał, dlatego wykorzystam go przy mojej czapce:)

I mam nadzieję częściej i regularniej pojawiać się na balogu :)

wtorek, 9 października 2018

Eddy

Nagle zrobiło się zimno, do tego stopnia, że wyciagnęłam z szafy zrobioną chyba 2 lata temu czapkę. Na chore zatoki jest idealna :) A historia jej powstania była bardzo szybka:)
Co się zobaczyło, to się już nie odzobaczy.
I zobaczyło się najpierw czapkę tu. I już wierciło w brzuchu i nie dało spać.
I zaczęło się kobinowanie - zrobić, nie zrobić, a jak zrobić to z czego i czy znów z fioletowego.
Ale jak się zobaczyło u Effci, to już było wiadomo - odgapiam. Kupiłam włóczkę natychmiast i zrobiłam i mam i strasznie lubię.



Siłą rozpędu zrobiła się też wersja męska z małą modyfikacją w postaci podwiniętego brzegu a całkiem niedawno jeszcze wersja słoneczna. Motek Malabrigo Rios idealnie wystarcza na czapkę z podwiniętym brzegiem i z pomponem.
Wzór jest ciekawy, podobnego wcześniej nie widziałam, a przecież internety pełne wzorów wszelakich.
Polecam!

Wzór: Eddy
Druty: 3,5 i 4,5 mm
Włóczka: Malabrigo Rios w Kolorach Zarzamorra, Candombe i Sunset
Zużycie - 1 motek na każdą

A żeby nie było tak tylko czapkowo, to potem w komplecie do czapki przydarzył się też słoneczny  komin:)





wtorek, 14 marca 2017

Baila

To była miłość od pierwszego wejrzenia.
Gdy zobaczyłam czapkę Pauli, koniecznie chciałam taką mieć. Już, natychmiast i to w tym samym kolorze.
Niestety, jak to ze mną bywa, oryginalna włóczka okazała się nie-do-dostania :( Smutek.
Jednak nie na długo, bo jak wiecie, dostałam od Tupci dwa cudne motki Malabrigo Chunky.
Jeden ravelry red - z którego powstała poprzednia czapka, a drugi - azul bolita.
Kupiłam więc wzór i bardzo szybko powstała moja Baila:) Jeszcze przed tą czerwoną czapą.

Wiem, idzie już wiosna, a ja o czapkach. No cóż, zawsze chadzam własnymi drogami:)
Oto moja Baila:)








Jeden motek wystarcza w sam raz na czapkę. Przerabiałam zgodnie z wzorem na drutach 5, 5,5 i 6 mm.  I bardzo ja lubię, W największe mrozy świetnie sprawdzała się razem z ulubionym kominem:)


środa, 18 grudnia 2013

Misz-masz

Minął miesiąc na diecie wege z dodatkowymi ograniczeniami w postaci odstawienia glutenu i tłuszczy innych niż olej lniany i kokosowy. Dodatkowo czasem jem ryby. Nie jem cukru, białego ryżu, mleka, jajka sporadycznie.
Za to dużo kasz - zwłaszcza jaglaną pokochałam. Lubię też gryczaną, quinoa i amarantus. Odkryciem roku jest dla mnie dynia. Robię sama mleko kokosowe i mąkę kokosową, piję dużo soków. Codziennie zaczynam dzień szklanką soku z kiszonej kapusty ze zmielonym siemieniem lnianym i porcją "musli" (kasza jaglana, posiekane różne orzechy i suszone owoce bez siarki) z pasta dr Budwig.
Inspiracje kulinarne czerpię z blogów wegańskich, wegetariańskich i o zdrowym odżywianiu. Okazuje się, ze jest tego całkiem sporo. Niedaleko domu odkryłam świetnie zaopatrzoną zielarnię:)
Co zyskałam?
Przede wszystkim zmniejszyły się znacznie moje dolegliwości układu trawiennego. Jeszcze nie wszystko jest ok, ale czuję się dużo lepiej. Mam więcej energii, chce mi się żyć. Przestałam marznąć, w końcu temperatura w mieszkaniu może być niższa niż 24 stopnie i nie zakładam polaru:) Przestały mi wypadać włosy - choć sądziłam, że przez problemy z insuliną jestem na to skazana  "na zawsze". Włosów wypada mniej niż kiedykolwiek a na pewno więcej niż o połowę mniej niż do tej pory.Nie mam napadów głodu i ochoty na słodycze. Odkrywam nowe kulinarne przestrzenie, poznaję nowe produkty, rozwijam się, poszerzam wiedzę na temat wpływu pokarmów na zdrowie. No i waga powolutku ruszyła w dół, choć tu nie to jest moim celem.
Co straciłam?
Na pewno portfel jest chudszy, bo takie odżywianie trochę więcej kosztuje. Codziennie muszę też poświęcić czas na przygotowanie pasty i oddzielnych posiłków dla siebie, które mogłabym zabrać do pracy. Sporo czasu spędzam też na wyciskaniu soków i poszukiwaniu nowych przepisów. Kurczy się więc czas na sen i na druty. Odpada też wszelkie jedzenie na mieście, choć przy drobnych kompromisach i tu się udaje coś znaleźć, np. w jednej z naleśnikarni robią naleśniki na cieście ziemniaczanym i jest spory wybór nadzień wegetariańskich. 
Nie zrezygnowałam jeszcze z moich stałych leków, bo w moim organizmie jest dużo do naprawienia (choć ostatnia gastroskopia pokazała, że i leki z apteki pomagają w znikomym stopniu).
Uważam, ze bilans jest na plus, a dieta nie jest dietą, tylko po prostu innym życiem - które bardzo mi się podoba, bo czuję się coraz lepiej sama ze sobą. Żałuję, że dopiero teraz się na takie zmiany zdecydowałam i ciesze się, że w ogóle.
Drutowo się też dzieje, choć z mozołem. Właśnie skończyłam chustę (zdjęcia jeszcze w aparacie) i zaczęłam czapkę a dziś, żeby Wam wynagrodzić długa nieobecność na blogu pokażę i sweter i zimowy komplet.
najpierw sweterek:)
Kffiatkowego już znacie, ale wrzucę zdjęcie, bo zupełnie inaczej wygląda on na szczupłej osobie. Kasia to moja przyszła szwagierka i sweter dostała w prezencie. Wyzwaniem były dla mnie rękawy tak długie, że myślałam, że nigdy się nie skończą. Można tez zobaczyć jak babyalpaca silk Dropsa się popisowo gniecie w bagażu:)





Druty, tak jak poprzednio 3,5mm, zużyłam 8 motków i znacząco wydłużyłam dolną część - na życzenie Kasi.

Zachciało mi się też popularnego tej jesieni otulacza Cabled Glamour. na zdjęciach niewiele go widać, ale swoją rolę spełnia:) Mimo lekkiego podgryzania bardzo go lubię. Włoczka jest piekielnie droga, gdyby była milsza w dotyku, to jeszcze bym uznała, że jest warta swojej ceny. Jednak na jeden taki wybryk mogłam sobie pozwolić.
Do kompletu zachciało mi się jeszcze czapki z tym samym wzorem:) Żeby nie gryzła w czoło, to dolną część zrobiłam z 2 warstw, spodnia jest z milutkiej wełny Holst Coast, po ściągaczu robiłam z podwójnej nitki - Holst i Rowan razem. Dół czapki robiłam na drutach 2,5mm a górę na 5mm.
Niestety na górę czapki zabrakło mi cekinowej włóczki... musiałam więc kombinować, dołożyłam moherku w gołębim kolorze, więc czubek czapki jest jaśniejszy. :) Sami zobaczcie:)





I na koniec, ponieważ pewnie nie znajdę czasu, żeby się tu pokazać do Nowego Roku ( już w sobotę wyjeżdżamy do mojej mamy) chciałabym Wam wszystkim życzyć wspaniałych, pełnych miłości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia. Niech Dzieciątko Jezus wleje w Wasze serca ufność i nadzieję.:)
No i szczęśliwego Nowego Roku!

czwartek, 6 grudnia 2012

Luzacka

Jakoś zawsze na początku grudnia dopada mnie czapkoza.
Muszę mieć jakąś czapkę. Ładną, fioletową, moją, najmojszą.
Tym razem mus dopadł mnie wcześniej, bo gdy zobaczyłam czapkę Rene, zamarzyłam o identycznej.
Niestety, włóczka jest w Polsce nie-do-dostania :(
Musiałam wymyślić coś innego.
Rozgrzebałam moje sto pudeł z włóczkami i w ręce mi wpadła moja ukochana corriedale ręcznie przędziona i farbowana przez samą mistrzynię Laurkę:) Zupełnie o niej zapomniałam!
Podumałam nad motkiem, przewinęłam, i doszłam do wniosku, że wzór z czapki Rene nie pasuje do niej, że w paskach będzie on niewidoczny.
Postawiłam więc na prostotę.
Do tego czapka miała być inna niż wszystkie. Bo workowata. Bo wyciągnięta. Bo na luzie.
Wszystkie moje dotychczasowe czapki to tzw. przyklapki - ściśle przylegające do głowy.
Tym razem chciałam mieć gdzie schować wszystkie włosy, gdy przyjdą mrozy, żeby mi się nie poniszczyły.
No i mam:) Znalazłam odpowiedni wzór:) Oto efekt 3 wieczorów pracy:



Czapka jest na tyle duża, że można też zawinąć otok i wtedy uszy są grzane podwójnie a czapka jest krótsza (choć nadal ma luzy) :)




Uwielbiam ją:) Niestety z motka zostało niewiele, a szkoda, bo chętkę mam na komin do kompletu.

Dane techniczne:
Wzór: Rikke hat
Druty: 2,75 i 3.75
Zużycie: Niecałe 100 gram, nie wiem ile metrów:(
Włóczka: Ręcznie przędziona i farbowana wełna owiec rasy Corriedale.

Na razie jednak muszę poprosić o pomoc krasnale, które Dodgers ostatnimi czasy znalazła we Wrocku, bo dopadło mnie jakieś choróbsko i przejść nie chce. Skutkuje to niemożnością trzymania drutów w łapkach, a na drutach aktualnie plącze się piękne malinowoczerwone coś. :)

czwartek, 26 kwietnia 2012

Lazur

Nadal nie lubię bloggera za nowy wygląd.
Za to lubię taka pogodę za oknem - ciepło, słoneczko, aż chce się żyć. Fuksja nadal się robi, ale już bliżej jak dalej, sesji islandzkiemu swetrowi jeszcze nie zrobiłam, a shihaya i dahlia leżą i czekają na swoja kolejkę.
Udało mi się natomiast kupić przepiękna włóczkę - Lace scruptious - w unikatowym kolorze Wine Gum - zieleń z antracytem. Nie załapałam się na pierwsza dostawę, ale warto było czekać - widziałam kolor na żywo i jest obłędny.
Zamierzam z połączenia trzech nitek zrobić Audrey - kiedyś.:))) A na razie, mimo, że zima już się skończyła - zimowy komplet z bardzo miłej i ciepłej wełenki malabrigo Rios w lazurowych odcieniach.


I do zestawu czapka.

Ostatnie zdjęcie bez lampy błyskowej, by uwidocznić fakturę czapki.
Kolory są iście obłędne - błękity, niebieskości, kropla zieleni i fioletu - coś pięknego. Kocham tę włóczkę.
Na całość zużyłam 3 motki, druty chyba 4,5, tak mi się wydaje, choć może to były 5... nie pamiętam:(
A teraz mi w głowie tylko cieniutkie i zwiewne wdzianka, mam w planach kilka letnich topów, sama jestem ciekawa, co wyjdzie z tych planów:)

czwartek, 23 lutego 2012

Wymiankowa summer

Cała historia z tymi kolorowymi chustami zaczęła się od kotów.
Na koty generalnie mam bardzo silną alergię i staram się sobie wmówić, że ich nie lubię. Słabo mi to wychodzi, bo mam kubki z kotami, kalendarz ze ślicznymi maleństwami kocimi, no i mój osobisty mąż od samego początku mówi do mnie per :kot".
No i nic dziwnego, że pewnego razu, gdy zawędrowałam na pewnego bloga, zakochałam się bez pamięci w takiej oto torbie:


Fotka ze strony kaliszmade.blogspot.com

Na moje wielkie szczęście torba kocia była dostępna a jej twórczyni zaproponowała wymiankę - torba za czapkę i chustę. :)))

Trochę to trwało, zanim wymiana doszła do skutku, bo miałam sporo różnych prac w kolejce. Najpierw powstała czapka. Kolory ułożyły się tak jak chciały, z braku innego modela, wykorzystałam synka, którego dziecięca głowa w czapie się utopiła:


A tu cwiatek na którymś etapie tworzenia, bo środek został przyszyty, doszły jeszcze koraliki, ale okazało się, że zapomniałam sfotografować...

Wzór: poppy
Druty: 4mm
Zużycie: niecały motek
Włóczka: Magic Yarn Art

No a potem powstała chusta. Miała być duża, więc trochę się gimnastykowałam, jak tu powiększyć wzór. Dodałam więc kilka rzędów motywu z dziurkami a za tym jeszcze bonusowo podwójny rząd oczek i dłuższa ostatnia część. Chusta wyszła całkiem spora:






Wzór: Summer flies
Włóczka: Magic Yarn Art
Druty: 5mm
Zużycie: nie wiem...ze 3 motki chyba...

Koty okazały się o wiele fajniejsze niż na zdjęciu, torba jest nie dość że piękna, to bardzo praktyczna - ma wewnętrzne kieszonki, mieści tablet, można ja nosić za krótsze uszy w ręku lub przewiesić przez ramię - pasek reguluje się w ogromnym zakresie. Kocham ją miłością absolutną:)))


Dziękuję Kaliszko:***

I to koniec kolorowej epopei:)

wtorek, 19 stycznia 2010

Calorimetry

Na spotkaniu mikołajkowym w Szarotkowie dostałam przecudną grubachną włóczkę - Highland Alpaca w kolorze ciemnego fioletu. Zachwyciła mnie i kolorem i miękkością, zadziwiła grubością. Postanowiłam zrobić coś na głowę z niej.

Zaczynałam kilka razy i prułam. Oczka były naprawdę duże, choć robiłam na drutach 8 mm (producent zaleca 12 mm ale nie miałam).

No i dzień przed spotkaniem szarotkowym postanowiłam, że będzie to Calorimetry. Projekt od dawna mi się podobał, a że liznęłam techniki skróconych rzędów przy robieniu skarpetek dla babci, to nie bałam się tak bardzo. Usiadłam, zaczęłam robić, no i mam:





Kołek do zapięcia to zapasowy od kożuszka. Nie wiem, czy to wersja ostateczna, zobaczymy. Opaska wyszła dość sztywna, ale taka mi odpowiada - nie lubię dziur w dzianinie:)

No więc mam w końcu coś wydzierganego dla siebie:)