poniedziałek, 30 maja 2011

Tylko nie mówcie nikomu

Pod żadnym pozorem. Bo znów zanim się obejrzę, to zabraknie co ładniejszych kolorów.

A jest w czym wybierać, widziałam na własne oczy maaaasę włóczek w takiej ilości tęczowych kolorów, że można dostać oczopląsu.

Mąż zagroził, że więcej tam nie pojedziemy a właścicielka sklepu zagroziła limitami.

Tak, wkrótce otwarcie nowego miejsca włóczkowego w sieci, gdzie można będzie dostać po dobrych cenach naprawdę wyśmienite włóczki.

Wyjątkowe i magiczne miejsce, ale takowe być musi, skoro patronuje mu rozkoszny kot Zenon:)


czwartek, 26 maja 2011

Szmaragdowa

Szmaragdowy to jedyny odcień zieleni, który lubię. Dlatego zakochałam się w wełnie, którą kiedyś uprzędła Myszoptica i po długich namowach udało mi się ją od niej wycyganić:)

Ta wełna to moje ulubione corriedale, skręcone w 2 ply, cieniutkie i równiutkie:)

Długo czekałam na wenę, bo chciałam w pełni oddać piękno wełny. Myślę, że znalazłam odpowiedni wzór. Jestem z chusty bardzo zadowolona.




Wzór to Celaeno. Wykorzystuje on motyw estońskich listków, ale warto kupić wzór, dla prostego sposobu dodawania oczek, który kształtuje ramiona chusty.
Zrobiłam bez koralików.
Jakoś ich nie lubię, mam wrażenie, że dzianina jest przez nie mniej szlachetna a bardziej "odpustowa".
Druty to chyba 4mm. Albo 3,5, już nie pamiętam.
Chusta pięknie się zblokowała, przez wzór francuski nabrała surowego charakteru, który bardzo mi się podoba.

A teraz uciekam, bo ta chwila przd komputerem będzie mnie kosztować bardzo dużo. Staram się dzielnie walczyć z bólem, ale nie jest to łatwe.
Dbajcie o swoje kręgosłupy. Naprawdę warto, by kiedyś uniknąć cierpienia i niepełnosprawności.

sobota, 21 maja 2011

Motylkowa

Życie ciągle mnie zaskakuje.

Nie da się go zaplanować, i ciągle uczę się być elastyczna i akceptować rzeczywistość.

Teraz miałam być jakieś 300 km od domu a w nocy okazało się, że nic z tego. To już kolejna taka niespodzianka.

No cóż - biorę, co jest i cieszę się tym.

Zaczynam też przywykać do tego, że jak obiecuję, że coś pokażę na blogu, to najpewniej nic z tego nie będzie.

Dziś też nie o skrętkach. Skrętki leżą na drutach a ja zaczęłam robić coś innego i dziś pewnie wrzucę na kolejne cieniutki moher - będę mieć więc zaczęte cztery robótki.

A w tle kroi się piąta - kolorowa, energetyczna z wyśmienitej włóczki Dropsa.:)

Ale do rzeczy.

Doczekać się nie mogę na fotki naludziowe - sama ich robić sobie nie umiem, a sporo zakończonych robótek czeka na pokazanie, więc zaczynam cykl - na plaskacza.

Pierwszy plaskacz to motylkowa chuścinka. Nieduża, ale strasznie fajna i dlatego była często w użyciu:) I będzie nadal, jak spadnie temperatura:) Zobaczcie sami:





Chuścinka jest z tej samej włóczki, co czapka Ilukudujka - ręcznie przędzione merino z jedwabiem od Laury. Robiona na drutach 3,5 mm, dlatego wyszła bardzo nieduża - w sam raz jako apaszka na szyję.

Wzór to Summer flies.

Bardzo mi się spodobał i może kiedyś zrobię sobie większą wersję:)

niedziela, 8 maja 2011

Nudy na gorąco

Właśnie rozpięłam na pokojowej wykładzinie kolejne dziergadło i na gorąco postanowiłam się nim pochwalić - bo potem będzie jak ze wszystkim - odwlecze się do świętego Dygdy.

Nudy, bo powtórka z rozrywki w kolorach różowo-zielonych, wiosennych, optymistycznych.




A optymizmu mi bardzo potrzeba, bo walczę w dalszym ciągu z silnym bólem kręgosłupa - po rozpinaniu chusty teraz już zlegnę w wyrku, coby jutro do pracy jakoś w miarę wyprostowana dojechać.

Chusta to dla mnie niespodzianka. Bo niby już była, wzór miły dla oka i dla rąk w robocie, ale jakoś mi się to dłużyło i dłużyło...

Pod koniec się zorientowałam, ze wzięłam po prostu druty mniejsze - robiłam na 4,5mm a nie na 5, jak poprzednio.

Więc zrobiłam jeden motyw więcej i nie wiem, czy nie przesadziłam.

Chusta tak rozpięta ma 2 m szerokości i ciut ponad 1 m długości a nie napięłam jej tak ekstremalnie, jak to mam w zwyczaju. Będzie się czym otulić po prostu:) Ja osobiście lubię takie duże chusty:)

Włóczka ta sama - Alize Angora Gold BD. Muszę ją odrobinę zrehabilitować. W kolejnych motkach nie znalazłam żadnego supła a i kolory lepiej ułożone, nic nie musiałam ciąć tym razem.

Wzór - Gail. Dodałam tylko oczko środkowe, bo dziury po podwójnym narzucie mnie drażniły.

Już nam go prawie na pamięć a na drutach mam właśnie jeszcze jedną taką chustę - tym razem już na drutach 5mm.

Uprałam przy okazji wykończony otulacz, nowy szalik (szalik w maju to chyba tylko taki zmarzluchy jak ja mogą robić:)) i moje skrętki kochane.

Ale o skrętkach będzie następnym razem:)

środa, 4 maja 2011

Ach, co to były za dni:)

Majowe. Zimne. I gorące jednocześnie. W pięknych okolicznościach przyrody. Ze wspaniałymi ludźmi. :)))))

Fotek będzie trochę i gadania też:) Chyba:)

Dojechaliśmy do Doroty i jej męża w sobotę rano. Zabytkowa drewniana letnia willa bardzo nam się spodobała. I zieleń, kaskady zieleni - na trawie, w lesie, gdzie okiem nie sięgnąć. Korzystając ze słońca ruszyliśmy na spacer.





Ale wieczorem - zimno. Nikt nie spodziewał się zimy w środku wiosny. Siedzenie na werandzie w środku nocy zaowocowało łamaniem w kościach, dziś ledwie się ruszam.

Za to gorące były spotkania:)))

I nasze wspólne z Doro, i z Agnieszką i jej cudowną rodzinką, (nasze dzieciaki superszybko się wkręciły we wspólne tematy:))) potem wizyta u Kaszmirowej Damy z Kołowrotkiem!

Lauruś, stokrotne dzięki za uśmiech, za radość w Twoich oczach, za cierpliwość i w ogóle za wszystko.

No i dzięki Laurze zostałam puszczona z torbami pełnymi skarbów i ze zdobyczą najcenniejszą - własnoręcznie uprzędzioną artystyczną wełną:)))

I żadne tam opakowania na komórki z tego nie będą, z tej artystycznej ruziowej Yarnart zrobię sobie coś innego i będę z dumą nosić:)))) I nosić będę w sercu te chwile, jak cenny klejnot:)

I jeszcze było kolejne spotkanie dziewiarsko-pogaduchowe, z krakowskimi dziewczynami - Pomarańczką i Geesje:) Oby nie ostatnie:)

Czy muszę mówić, że czasu zabrakło? Tak bardzo zabrakło, że potem z żalu prawie zwiałam do samochodu, bo inaczej Doroty bym nie puściła.

I tęsknię niemożebnie.