Jak tylko zaczęłam dziergać, zaczęłam się też rozglądać za fajnymi włóczkami. Bo nie tylko trzeba umieć, ale trzeba mieć z czego.
Trafiłam kiedyś na polską stronę, która oferowała włóczki wysokiej jakości ale za jakieś koszmarne pieniądze.
Od dawna słyszałam o zadziwiającej miękkości kaszmiru i jest on moim marzeniem. Za to o włóczkach z jedwabiem nie słyszałam nic.
No więc się douczyłam, poczytałam i zachorowałam. No ale milionerką nie jestem a 43 zł za moteczek 125 metrów to dla mnie nieosiągalna cena.
Jednak kiedy mój osobisty mąż założył konto na ebayu i zaczął mi wyszukiwać rożne włóczki, wpisałam nieopatrznie Pure Silk w wyszukiwarkę.
Byłam w szoku, gdy okazało się, że w Anglii ten sam jedwab jest o ponad 1/3 tańszy niż w Polsce a koszty przesyłki nie powalają z nóg.
Ponieważ dostałam trochę gotówki z okazji świąt i okazji różnych, więc postanowiłam, że kupię.
I oto on:
Niesamowicie miękki, połyskujący, zachwycająco piękny!
Najpierw kupiłam 5 motków, niedawno dotarła druga partia. Ma z tego być bluzka.
A na razie szukam odpowiedniego wzoru, dotykam, przytulam i napawam się miękkością. Bo już wiem, co znaczy jedwabista miękkość:)
Zrobiłam próbkę:
Prawdziwy kolor nie jest tak jaskrawy jak na pierwszych zdjęciach i nie tak różowy jak na próbce.
A Dagny kusi jedwabiem cieniutkim na szale. Mam na co odkładać kasę:)
czwartek, 28 stycznia 2010
środa, 27 stycznia 2010
Regia Cotton
Zupełnie zaniedbałam cykl o włóczkach. Już to naprawiam.
Dziś na tapecie Regia Cotton.
To niemiecka włóczka, dostępna w Polsce w niektórych pasmanteriach stacjonarnych.
Jest cieniutka, skarpetkowa, w składzie ma wełnę, bawełnę i nylon, można prać w pralce i nic się z nią nie dzieje złego.
Robi się z niej bardzo przyjemnie, jest dobrze skręcona (z 4 nitek) i zwarta. Oczka układają się równiutko, sama przyjemność i w robocie i w gotowym wyrobie. Aż nabrałam ochoty na zrobienie bluzki.
Skarpetki robiłam na drutach 2,5 mm, ale na 3 też wychodzi dobrze, zrobiłam próbkę na 4 mm i oczka są za luźne troszkę. Włóczka jest w motkach po 50 g, gdzie jeden motek wystarcza na zrobienie jednej skarpetki, nie trzeba się więc martwić kiedy skończyć robić skarpetkę. :)
Szkoda, że w netowych pasmanteriach w Polsce nie można jej dostać.
Jest naprawdę godna polecenia.
Dziś na tapecie Regia Cotton.
To niemiecka włóczka, dostępna w Polsce w niektórych pasmanteriach stacjonarnych.
Jest cieniutka, skarpetkowa, w składzie ma wełnę, bawełnę i nylon, można prać w pralce i nic się z nią nie dzieje złego.
Robi się z niej bardzo przyjemnie, jest dobrze skręcona (z 4 nitek) i zwarta. Oczka układają się równiutko, sama przyjemność i w robocie i w gotowym wyrobie. Aż nabrałam ochoty na zrobienie bluzki.
Skarpetki robiłam na drutach 2,5 mm, ale na 3 też wychodzi dobrze, zrobiłam próbkę na 4 mm i oczka są za luźne troszkę. Włóczka jest w motkach po 50 g, gdzie jeden motek wystarcza na zrobienie jednej skarpetki, nie trzeba się więc martwić kiedy skończyć robić skarpetkę. :)
Szkoda, że w netowych pasmanteriach w Polsce nie można jej dostać.
Jest naprawdę godna polecenia.
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Patentowa czapka
Teść prosił o czapkę, ciepłą, luźną z niegryzącej włóczki.
A że postawiłam nauczyć się wzoru patentowego i Justyna objaśniła mi co i jak, to postanowiłam nowo zdobytą umiejętność wykorzystać przy robieniu tej czapki.
Otok miał być zwykłym ściągaczem 2x2, na zakładkę, by był ciepło w uszy a potem dopiero patent. Musiałam tylko rozgryźć jak się robi patentem na okrągło. Bo spodobało mi się robienie bez zszywania i nauczyłam się też medżiklup;)
Na szczęście w styczniowej Sandrze był wzór na patent na okrągło. Jednak okazało się to nie takie proste, bo chciałam robić ortodoksyjnie, żeby przypadkiem czapka znów mi nie skręcała. No i okazuje się, że patentem tak się nie da. Prawe oczka z narzutem trzeba przerabiać heretycko.
Czapka została porwana wprost z drutów na głowę, na szybko udało mi się ubrać w nią Smyka i zrobić to jedyne zdjęcie.
Czapka jest oczywiście na niego sporo za duża.
Nad otokiem widać moje próby robienia patentu ortodoksem.
Na szczęście jakoś równo to wyszło i wygląda jak dodatkowa jakaś lamówka czy coś. Włóczka to czarna First Class, druty 3,5 mm.
Teść zadowolony.
:)
A teraz, mim bólu kręgosłupa i drętwiejących rąk, robię czapkę dla siebie ale włóczki mi zabrakło.:(
Zaczęłam więc w międzyczasie kolejne wielkie wyzwanie.
Ale o tym może w następnym odcinku:)
A że postawiłam nauczyć się wzoru patentowego i Justyna objaśniła mi co i jak, to postanowiłam nowo zdobytą umiejętność wykorzystać przy robieniu tej czapki.
Otok miał być zwykłym ściągaczem 2x2, na zakładkę, by był ciepło w uszy a potem dopiero patent. Musiałam tylko rozgryźć jak się robi patentem na okrągło. Bo spodobało mi się robienie bez zszywania i nauczyłam się też medżiklup;)
Na szczęście w styczniowej Sandrze był wzór na patent na okrągło. Jednak okazało się to nie takie proste, bo chciałam robić ortodoksyjnie, żeby przypadkiem czapka znów mi nie skręcała. No i okazuje się, że patentem tak się nie da. Prawe oczka z narzutem trzeba przerabiać heretycko.
Czapka została porwana wprost z drutów na głowę, na szybko udało mi się ubrać w nią Smyka i zrobić to jedyne zdjęcie.
Czapka jest oczywiście na niego sporo za duża.
Nad otokiem widać moje próby robienia patentu ortodoksem.
Na szczęście jakoś równo to wyszło i wygląda jak dodatkowa jakaś lamówka czy coś. Włóczka to czarna First Class, druty 3,5 mm.
Teść zadowolony.
:)
A teraz, mim bólu kręgosłupa i drętwiejących rąk, robię czapkę dla siebie ale włóczki mi zabrakło.:(
Zaczęłam więc w międzyczasie kolejne wielkie wyzwanie.
Ale o tym może w następnym odcinku:)
wtorek, 19 stycznia 2010
Calorimetry
Na spotkaniu mikołajkowym w Szarotkowie dostałam przecudną grubachną włóczkę - Highland Alpaca w kolorze ciemnego fioletu. Zachwyciła mnie i kolorem i miękkością, zadziwiła grubością. Postanowiłam zrobić coś na głowę z niej.
Zaczynałam kilka razy i prułam. Oczka były naprawdę duże, choć robiłam na drutach 8 mm (producent zaleca 12 mm ale nie miałam).
No i dzień przed spotkaniem szarotkowym postanowiłam, że będzie to Calorimetry. Projekt od dawna mi się podobał, a że liznęłam techniki skróconych rzędów przy robieniu skarpetek dla babci, to nie bałam się tak bardzo. Usiadłam, zaczęłam robić, no i mam:
Kołek do zapięcia to zapasowy od kożuszka. Nie wiem, czy to wersja ostateczna, zobaczymy. Opaska wyszła dość sztywna, ale taka mi odpowiada - nie lubię dziur w dzianinie:)
No więc mam w końcu coś wydzierganego dla siebie:)
Zaczynałam kilka razy i prułam. Oczka były naprawdę duże, choć robiłam na drutach 8 mm (producent zaleca 12 mm ale nie miałam).
No i dzień przed spotkaniem szarotkowym postanowiłam, że będzie to Calorimetry. Projekt od dawna mi się podobał, a że liznęłam techniki skróconych rzędów przy robieniu skarpetek dla babci, to nie bałam się tak bardzo. Usiadłam, zaczęłam robić, no i mam:
Kołek do zapięcia to zapasowy od kożuszka. Nie wiem, czy to wersja ostateczna, zobaczymy. Opaska wyszła dość sztywna, ale taka mi odpowiada - nie lubię dziur w dzianinie:)
No więc mam w końcu coś wydzierganego dla siebie:)
piątek, 15 stycznia 2010
Czapki dla zakochanych
Dopiero jak pisałam notkę o Szarotkach to mi się przypomniało, że nie chwaliłam się nowo zrobionymi czapkami.
Miały być prezentem dla mojego brata i jego narzeczonej na Gwiazdkę, ale nie zdążyłam.
Włóczkę sami wybrali: First Class Rozetti, kolor też na życzenie czarny.
Dorota chciała wzór taki, jak na czapce mojego męża, którą wydziergałam jako drugą w życiu. No więc jest czapka w przeplatankę prawo-lewą. By czapka była bardziej kobieca, dołożyłam gdzieniegdzie czarną błyszczącą nitkę.
Pozuję ja:)
Efekt tak mi się spodobał, że chyba zrobię sobie też podobną, może tylko inny wzorek:)
A brat wybrał zwykły ściągacz na czapce, więc co chciał to ma.
I niech się dobrze nosi! :)
Na obie wyszły 3 motki First Class. Robione na drutach 3,5 mm.
A mój teść, gdy zobaczył te czapki, to nieśmiało zagaił, że on też może by chciał...
No więc nadal Czarna First Class na drutach i kolejna czapka, tym razem próbuję wzoru patentowego. Zobaczymy jak wyjdzie, bo otok ma być zwykłym ściągaczem a dopiero potem patent.
Ale w tym tempie prac to skończę ją na wiosnę.:( A mój Smyk nie może doczekać się na sweterek.
Miały być prezentem dla mojego brata i jego narzeczonej na Gwiazdkę, ale nie zdążyłam.
Włóczkę sami wybrali: First Class Rozetti, kolor też na życzenie czarny.
Dorota chciała wzór taki, jak na czapce mojego męża, którą wydziergałam jako drugą w życiu. No więc jest czapka w przeplatankę prawo-lewą. By czapka była bardziej kobieca, dołożyłam gdzieniegdzie czarną błyszczącą nitkę.
Pozuję ja:)
Efekt tak mi się spodobał, że chyba zrobię sobie też podobną, może tylko inny wzorek:)
A brat wybrał zwykły ściągacz na czapce, więc co chciał to ma.
I niech się dobrze nosi! :)
Na obie wyszły 3 motki First Class. Robione na drutach 3,5 mm.
A mój teść, gdy zobaczył te czapki, to nieśmiało zagaił, że on też może by chciał...
No więc nadal Czarna First Class na drutach i kolejna czapka, tym razem próbuję wzoru patentowego. Zobaczymy jak wyjdzie, bo otok ma być zwykłym ściągaczem a dopiero potem patent.
Ale w tym tempie prac to skończę ją na wiosnę.:( A mój Smyk nie może doczekać się na sweterek.
czwartek, 14 stycznia 2010
Zimowe Szarotki
Już wszystkie dziewczyny opisały niedzielne spotkanie a ja w proszku.
Wszystko przez kosmiczne zmiany w pracy, nowego szefa, nowe obowiązki i nowe godziny pracy. A wieczorem padam z nóg i jestem przeszczęśliwa, że zupy z poprzedniego dnia wystarczy na kolejny obiad i nie muszę gotować moim kochanym głodomorom:)
Skutkuje to też tym, że biorę druty do ręki i zasypiam z nimi zrobiwszy jedynie 2 rządki. Czapka więc dzierga się niemiłosiernie długo.
No ale do rzeczy.
W Szarotkowie było jak zwykle cudnie i przemiło. Gospodyni częstowała pyszną herbatką, kawą i moja ulubioną wodą z cytrynką, było także pysznościowe ciacho i słodycze różnej maści.
Dziewczyny przyniosły różne czapki:
A ja pozowałam na przykład w takiej kapuścianej:)
Twarzy nie pokażę, wstydzę się:p
Był też prawdziwy urodzaj na melanżowe kominy.
W ogóle melanżowe włóczki zachwycały swoimi kolorami, było coś z Magic,
coś z Padisah:) Tu w kominie z Padisah pozuje Seremity:
A tu do mitenek pozuję ja, choć nie moje one.
Ale kolor fajowy, znów zachorowałam i muszę mieć. :)
A tu cudnej urody chusta, która zachwyca lekkością.
Chyba się skuszę na tę włóczkę i ten wzór, może tylko kolorek inny.
Można też było posłuchać o różnych włóczkach i je sobie pomacać.
Ja namiętnie macałam Finę w jedynym jaki lubię kolorze brązu i doszukiwałam się w niej gryzienia. Nie znalazłam! Kolejna do kupienia kiedyśtam.
No i dziewczyny oczywiście dziergały i dziergały i haftowały.
A ja w końcu nauczyłam się (tzn. moja mentorka mnie nauczyła) ściegu patentowego! Wykorzystam go przy robieniu czapki, jak tylko rozgryzę sposób robienia tego na okrągło. Bo nauczyłam się i stosuję słynny Magic Loop:)
Nie chciało się iść do domu w tę śnieżycę poprzez zaspy.
Kolejne spotkanie w lutym, ale mnie nie będzie. Dopiero w marcu zawitam do Szarotkowa.
Wszystko przez kosmiczne zmiany w pracy, nowego szefa, nowe obowiązki i nowe godziny pracy. A wieczorem padam z nóg i jestem przeszczęśliwa, że zupy z poprzedniego dnia wystarczy na kolejny obiad i nie muszę gotować moim kochanym głodomorom:)
Skutkuje to też tym, że biorę druty do ręki i zasypiam z nimi zrobiwszy jedynie 2 rządki. Czapka więc dzierga się niemiłosiernie długo.
No ale do rzeczy.
W Szarotkowie było jak zwykle cudnie i przemiło. Gospodyni częstowała pyszną herbatką, kawą i moja ulubioną wodą z cytrynką, było także pysznościowe ciacho i słodycze różnej maści.
Dziewczyny przyniosły różne czapki:
A ja pozowałam na przykład w takiej kapuścianej:)
Twarzy nie pokażę, wstydzę się:p
Był też prawdziwy urodzaj na melanżowe kominy.
W ogóle melanżowe włóczki zachwycały swoimi kolorami, było coś z Magic,
coś z Padisah:) Tu w kominie z Padisah pozuje Seremity:
A tu do mitenek pozuję ja, choć nie moje one.
Ale kolor fajowy, znów zachorowałam i muszę mieć. :)
A tu cudnej urody chusta, która zachwyca lekkością.
Chyba się skuszę na tę włóczkę i ten wzór, może tylko kolorek inny.
Można też było posłuchać o różnych włóczkach i je sobie pomacać.
Ja namiętnie macałam Finę w jedynym jaki lubię kolorze brązu i doszukiwałam się w niej gryzienia. Nie znalazłam! Kolejna do kupienia kiedyśtam.
No i dziewczyny oczywiście dziergały i dziergały i haftowały.
A ja w końcu nauczyłam się (tzn. moja mentorka mnie nauczyła) ściegu patentowego! Wykorzystam go przy robieniu czapki, jak tylko rozgryzę sposób robienia tego na okrągło. Bo nauczyłam się i stosuję słynny Magic Loop:)
Nie chciało się iść do domu w tę śnieżycę poprzez zaspy.
Kolejne spotkanie w lutym, ale mnie nie będzie. Dopiero w marcu zawitam do Szarotkowa.
środa, 6 stycznia 2010
Żal, ach żal
Smutno mi dziś. W sklepach pojawiło się tyle nowych włóczek, akurat tych, na które czekałam i bardzo proszą mnie o zabranie ich do domu. A ja nie mam za co ich kupić.
Tylko jedną mi się udało z wysupłanych zaskórniaków, moją nie-do-dostania śliwkowo-zieloną Padisah.
Nie mogę narzekać, zdecydowanie nie mogę, sezon Bożonarodzeniowy obrodził bowiem w prezenty gotówkowe, które zaraz zamieniły się w prezenty włóczkowe:)
Do tego mój kochany mąż chyba zaakceptował w pełni moje szaleństwo. Wnioskuję tak, bo:
*
zgodził się zarejestrować na ebayu i użycza mi własnej karty kredytowej do zakupów,
*
sam wyszukuje fajne sklepy z włóczkami i informuje mnie o promocjach, przecenach i nowościach,
*
prawie nie mrugnął okiem, kiedy postawiłam domowy budżet na skraju zapaści kupując nie-do-dostania Padisah,
*
zainstalował w samochodzie specjalnie dla mnie światełko, żebym w czasie wieczorno-nocnych podróży po Polsce mogła spokojnie dziergać,
*
czasem nawet wyraża uznanie dla jakiejś ładnej włóczki albo ogląda moje prace.
Cud jakiś Bożonarodzeniowy:)
A jak tylko dotrą do mnie włóczkowe paczki i paczuszki, to się oczywiście pochwalę:) A jednego wyjątkowego prezenta przyniosę na niedzielne spotkanie szarotkowe, by dać pomacać innym włóczkowym maniaczkom:)
I tylko żal, że tych proszących włóczek nie mogę kupić, choć ich kolorki wołają do mnie i w głowie już widzę siebie w sweterkach z nich zrobionych.
Nienasycona jestem, ot co.
Tylko jedną mi się udało z wysupłanych zaskórniaków, moją nie-do-dostania śliwkowo-zieloną Padisah.
Nie mogę narzekać, zdecydowanie nie mogę, sezon Bożonarodzeniowy obrodził bowiem w prezenty gotówkowe, które zaraz zamieniły się w prezenty włóczkowe:)
Do tego mój kochany mąż chyba zaakceptował w pełni moje szaleństwo. Wnioskuję tak, bo:
*
zgodził się zarejestrować na ebayu i użycza mi własnej karty kredytowej do zakupów,
*
sam wyszukuje fajne sklepy z włóczkami i informuje mnie o promocjach, przecenach i nowościach,
*
prawie nie mrugnął okiem, kiedy postawiłam domowy budżet na skraju zapaści kupując nie-do-dostania Padisah,
*
zainstalował w samochodzie specjalnie dla mnie światełko, żebym w czasie wieczorno-nocnych podróży po Polsce mogła spokojnie dziergać,
*
czasem nawet wyraża uznanie dla jakiejś ładnej włóczki albo ogląda moje prace.
Cud jakiś Bożonarodzeniowy:)
A jak tylko dotrą do mnie włóczkowe paczki i paczuszki, to się oczywiście pochwalę:) A jednego wyjątkowego prezenta przyniosę na niedzielne spotkanie szarotkowe, by dać pomacać innym włóczkowym maniaczkom:)
I tylko żal, że tych proszących włóczek nie mogę kupić, choć ich kolorki wołają do mnie i w głowie już widzę siebie w sweterkach z nich zrobionych.
Nienasycona jestem, ot co.
wtorek, 5 stycznia 2010
Luna metalic
Szal zrobiony i noszony:) a ja nic nie napisałam o włóczce.
fotka pożyczona z www.zamotane.pl
Luna Metalic to produkt tureckiej firmy Madame Tricote. Jest bardzo cienka, opleciona dodatkowo metaliczną nitką. Skład: 36% akryl, 27% moher, 30% poliamid, 7% metallic. Jeden motek 50 g to 460 m włóczki.
Luna ma zalety i wady.
Zalety- pięknie wygląda, po wypraniu i zblokowaniu robi się puszysta. Jest cieplutka, już podczas roboty pociły mi się ręce. Nie lubię długich włosków więc jej zaletą jest krótki ale gęsty moherowy włosek. Cienizna może być i zaleta i wadą, zależy co kto lubi. Ja uważam, że to zaleta.
Wady: rozdwajanie się nitki. Metalicznej trzeba było pilnować, bo nie chciała iść w parze z brązową, może gęściejszy skręt by pomógł? Włoski moheru mocno czepiają się siebie, więc Luny nie da się spruć. Jedyną metodą było przekładanie oczka za oczkiem - odwrotność dziergania, a i tak czasem sczepione włoski trzeba było zwyczajnie rozerwać. No i było to bardzo czasochłonne.
Podobno Luna nie gryzie. Przytulany motek i gotowy wyrób nie spowodował drapania, jednak chyba przy dłuższym kontakcie z gołą skórą ta metaliczna nitka może drapać. Przynajmniej ja tak mam z rożnymi błyszczącymi tekstylnymi dodatkami do tkanin.
No i Luna jest bardzo, bardzo wydajna. I piękna. Mimo cienizny i trudności w robocie z powodu podwójnej nitki, mam ochotę na jakąś bluzeczkę z niej. Szkoda tylko, że w wersji metalic jest taka mała gama kolorów.
I jeszcze jedno - wygodnie się dzierga z Luny na drutach z ostrymi końcami:)
fotka pożyczona z www.zamotane.pl
Luna Metalic to produkt tureckiej firmy Madame Tricote. Jest bardzo cienka, opleciona dodatkowo metaliczną nitką. Skład: 36% akryl, 27% moher, 30% poliamid, 7% metallic. Jeden motek 50 g to 460 m włóczki.
Luna ma zalety i wady.
Zalety- pięknie wygląda, po wypraniu i zblokowaniu robi się puszysta. Jest cieplutka, już podczas roboty pociły mi się ręce. Nie lubię długich włosków więc jej zaletą jest krótki ale gęsty moherowy włosek. Cienizna może być i zaleta i wadą, zależy co kto lubi. Ja uważam, że to zaleta.
Wady: rozdwajanie się nitki. Metalicznej trzeba było pilnować, bo nie chciała iść w parze z brązową, może gęściejszy skręt by pomógł? Włoski moheru mocno czepiają się siebie, więc Luny nie da się spruć. Jedyną metodą było przekładanie oczka za oczkiem - odwrotność dziergania, a i tak czasem sczepione włoski trzeba było zwyczajnie rozerwać. No i było to bardzo czasochłonne.
Podobno Luna nie gryzie. Przytulany motek i gotowy wyrób nie spowodował drapania, jednak chyba przy dłuższym kontakcie z gołą skórą ta metaliczna nitka może drapać. Przynajmniej ja tak mam z rożnymi błyszczącymi tekstylnymi dodatkami do tkanin.
No i Luna jest bardzo, bardzo wydajna. I piękna. Mimo cienizny i trudności w robocie z powodu podwójnej nitki, mam ochotę na jakąś bluzeczkę z niej. Szkoda tylko, że w wersji metalic jest taka mała gama kolorów.
I jeszcze jedno - wygodnie się dzierga z Luny na drutach z ostrymi końcami:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)