piątek, 28 maja 2010

Wiewióra

Wszyscy mają, mam i ja:)

Zrobiłam swoją pierwszą chustę.

Kiedyś wygrałam u Trikady konkurs i otrzymałam od niej piękny Kid Mohair Yarn Art. Włóczka wyglądała jak skóra ściągnięta żywcem z wiewiórki. Cienizna z puszkiem.

No i miało z tego powstać coś.

A że we wzorze Luna Moth Shawl zakochałam się od pierwszego wejrzenia, a na dodatek jest naprawdę prosto opisany i nawet tak małoanglojęzyczna osoba jak ja mogła go rozczytać.

No więc zaczęłam, a po 3 tygodniach mogłam już blokować:


Włóczka jest piękna, ale jej urok widać w pełni dopiero w gotowym wyrobie, a na dodatek w słońcu pięknie mieni się i połyskuje niczym miedź.



Chusta jest duża, taką właśnie chciałam, zużyłam na nią 3 moteczki włóczki, druty 4 mm. Nie mierzyłam ile centymetrów mają boki.

Jestem z niej baaardzo zadowolona i na pewno jeszcze sobie kiedyś zrobię taką chustę, tylko pewnie w innym kolorze:)

środa, 19 maja 2010

Skarpetki raz jeszcze

Nie, nie nowe, te same, ale Przemek prosił o zdjęcia.

Oto więc skarpetki na nogach nowej właścicielki:


Specjalnie na Prośbę Przemka:)

I mam ochotę na kolejne takie, bo zimno w nogi ostatnio. Ale to jednak w dalszej kolejności będzie, na razie wciągnęłam się w chusty i szale:)

środa, 12 maja 2010

Szal dla Karoliny

Udało się w końcu wybrać na sesję zdjęciową i mogę się pochwalić szalem, który zrobiłam dla Karoliny:)

Tadam, oto Ocean Waves:





Szal robiłam z Luny (40% akryl, 30% moher, 30% poliamid, długość 50g/550m). Zużyłam dokładnie jeden motek na drutach 4 mm.

Wzór jest prosty i po kilku motywach go zapamiętałam. Bardzo mi się podoba i na pewno go gdzieś wykorzystam. Szal jest miękki, leciutki i zwiewny.

A właścicielka chyba zadowolona:)

Sama zresztą robi cuda, taktownie jednak wzięła się za szydełko, żeby mi nie robić na osiedlu konkurencji.

Oto jeden z jej pierwszych wyrobów:

Zdolniacha, no nie? :)

wtorek, 11 maja 2010

Chusta

Mozolnie dłubię Luna Month Shawl z wiewiórkowego Kid Moahairu od Trikady.

W kolejce do pokazania czeka skończony Ocean Waves, dziś może namówię koleżankę na sesję zdjęciową.

I znalazłam dziś chustę z wykorzystaniem wzoru Ocean Waves. Cudo, mam nadzieję, że TO rozgryzę jakoś. Dodaję do planu robótek.

poniedziałek, 10 maja 2010

Sportivo


Sportivo, to typowa włóczka skarpetkowa. Składa się w 75% z wełny i 25% z poliamidu, w 100 g. motku jest jej duuuuużo, bo aż 420 metrów. Jest bardzo zwarta, robi się z niej świetnie, nic się nie rozdwaja. Do tego ma bajeczne kolory, od stonowanych jak te fioletowe po rożne wściekłe pstrokacizny. Chciałam zrobić skarpetki z całego motka i na rozmiar 39-40 wyszły mi podkolanówki.:)

Skarpetki robiłam na drutach 2,5 mm. Można też na 3 mm, jak twierdzi producent ale nie lubię dziur w dzianinie.

Włóczka jest trochę szorstka w porównaniu do skarpetkowej regii cotton. Miałam nadzieję, że ten efekt zniknie w praniu, ale mimo sporej ilości płynu do płukania z lanoliną, po wyschnięciu skarpetka nie zmiękła. W noszeniu na nodze jednak to wcale nie przeszkadza.

środa, 5 maja 2010

Liściaste poncho

Bardzo dawno temu, gdy jeszcze nie miałam pojęcia, że są "włóczki" i włóczki, kupiłam sobie podłe akryle pod nazwą "Puchatka" i "Dalia".

Teraz, gdy leci do mnie urugwajskie merino, postanowiłam tę podłość zamienić w coś. Zaczęłam od projektu pod nazwą "czarna wdowa" ale jakoś mi nie szło i sprułam.

Pomyślałam sobie, że Puchatka gruba jest, to i szybko pójdzie robótka. Spodobało mi się liściaste poncho, więc na poprzednim spotkaniu szarotkowym zaczęłam je robić. Strasznie spodobało mi się robienie listków, nie mogłam się napatrzeć na kolejne etapy pracy:) Nie ma to jak samozachwyt:)

Jednak zmylona podpowiedzią na banderoli wzięłam zbyt mały rozmiar drutów i znów musiałam pruć, bo robótka była zbyt sztywna i się mocno falowała.

Potem już na 5 mm poleciało i oto mam:

Fotografowała mnie Justyna.ada.


I fotka tylko taka, bo w domu warunki oświetleniowe do fotografowania czerni są koszmarne.

Zużyłam na to 6 motków z kawałkiem. Jestem zadowolona, wygodnie się to nosi i dobrze się w nim czuję:) I nie zalega mi już reklamówka akrylu w szafie. :)

Jednak mimo, że to gruba nitka jest i szybko idzie, to jednak po pewnym czasie miałam dość i dla odskoczni zaczęłam robić szal z Luny. Kilka rządków grubej Puchatki i kilka rządków mgiełki leciało. Szal już ukończony, wkrótce się pochwalę:)

wtorek, 4 maja 2010

Szarotkowa wiosna

Tak zabiegana jestem, że cudem jest, że tę notkę w ratach udało mi się napisać.

W ubiegłą niedzielę odbyło się kolejne spotkanie maniaczek rękodzieła włóczkowo-nitkowego. O mały włos by mnie ominęło, bo chory synek przygwoździł mnie w domu, ale na szczęście uratowała mnie koleżanka, która uczy się szydełkowania i pojechałyśmy razem.

Jak zwykle było bardzo sympatycznie.

Można w spokoju dziergać, gadać o wszystkim, nauczyć się czegoś nowego.

Jak zwykle było coś pysznego na ząb (ja poproszę przepis na to ciasto!):

Furorę robiła wyjątkowej urody lalka:



Zakochałam się na amen, no ale jedno hobby mi wystarczy. I tak brakuje mi czasu. Lalka zachwyca delikatnością rysów, makijażem, pięknymi oczami, strojem... coś niesamowitego.

Można było też przygarnąć samotne motki, co też poczyniłam, ale tylko jeden, za to piękny Zephir Adriafilu. Jeszcze nie wiem co z niego będzie, ale musiałam:)

Ela użyczyła maszyny do przewijania włóczki, więc zbiór nici przekształcił się w niewielki moteczek. A tu akurat przewija się merino z Urugwaju:


Można było podziwiać prace koleżanek, pomacać prawdziwy kaszmir (dzięki Myszoptico!) i dowiedzieć się, na czym polega ogniowa próba wełny.

Tu pokaz kolorów merino:

Tu się dzierga szal z pięknej włochatej Fonseki:


A tu dzieło zupełnej nowicjuszki w szydełkowaniu - koronkowy beret. Jeśli ona na samym początku tacie cudeńka robi, to strach się bać co będzie dalej;)

Kolejne spotkanie niestety mnie ominie, za to w czerwcu szykują się dwa - jedno regularne i jedno z okazji Światowego Dnia Dziergania Publicznego:)