wtorek, 4 maja 2010

Szarotkowa wiosna

Tak zabiegana jestem, że cudem jest, że tę notkę w ratach udało mi się napisać.

W ubiegłą niedzielę odbyło się kolejne spotkanie maniaczek rękodzieła włóczkowo-nitkowego. O mały włos by mnie ominęło, bo chory synek przygwoździł mnie w domu, ale na szczęście uratowała mnie koleżanka, która uczy się szydełkowania i pojechałyśmy razem.

Jak zwykle było bardzo sympatycznie.

Można w spokoju dziergać, gadać o wszystkim, nauczyć się czegoś nowego.

Jak zwykle było coś pysznego na ząb (ja poproszę przepis na to ciasto!):

Furorę robiła wyjątkowej urody lalka:



Zakochałam się na amen, no ale jedno hobby mi wystarczy. I tak brakuje mi czasu. Lalka zachwyca delikatnością rysów, makijażem, pięknymi oczami, strojem... coś niesamowitego.

Można było też przygarnąć samotne motki, co też poczyniłam, ale tylko jeden, za to piękny Zephir Adriafilu. Jeszcze nie wiem co z niego będzie, ale musiałam:)

Ela użyczyła maszyny do przewijania włóczki, więc zbiór nici przekształcił się w niewielki moteczek. A tu akurat przewija się merino z Urugwaju:


Można było podziwiać prace koleżanek, pomacać prawdziwy kaszmir (dzięki Myszoptico!) i dowiedzieć się, na czym polega ogniowa próba wełny.

Tu pokaz kolorów merino:

Tu się dzierga szal z pięknej włochatej Fonseki:


A tu dzieło zupełnej nowicjuszki w szydełkowaniu - koronkowy beret. Jeśli ona na samym początku tacie cudeńka robi, to strach się bać co będzie dalej;)

Kolejne spotkanie niestety mnie ominie, za to w czerwcu szykują się dwa - jedno regularne i jedno z okazji Światowego Dnia Dziergania Publicznego:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz