czwartek, 19 grudnia 2013

Kasza jaglana

W mojej diecie odkryłam kasze jaglana i ejst dla mnie cudem kuchni:)
Jest zdrowa, lekkostrawna, bezglutenowa, zasadotwórcza, wysuszająca i antybakteryjna. Do tego jest smaczna, sycąca, szybko się gotuje:)
Avrea prosiła o przepisy, więc się dzielę tym, co znalazłam w sieci. Niektóre z tych przepisów już wypróbowałam i jestem nimi zachwycona, inne dopiero wypróbuję:)

1. Pralinki z kaszy jaglanej - właśnie znalazłam i dziś mam zamiast zrobić:)
2. Sałatka
3. I kolejna sałatka - moja ulubiona, zabieram ją jako obiad do pracy:)
4. Zupa cebulowa z kaszą jaglaną - zrobiłam jej tyle, że jadłam przez 3 dni - ze smakiem:)
5. Kotlety z kaszy jaglanej i migdałów - jeszcze nie robiłam
6. Jaglanka śniadaniowa - też do przetestowania.
7. Kolejne kotlety - z pietruszką:)
8. I kolejna śniadaniowa:)
9. Tabbouleh - zrobię, gdy będzie świeża mięta:)
10. Deser jaglany
11. Kokosowa szarlotka z kaszą jaglaną.
12. Kotlety z ciecierzycy i kaszy jaglanej
13. Jaglanka z pomarańczami
14. Curry z kasza jaglana i soczewicą - jeden z ulubionych przepisów.
15. Kotlety z kaszy jaglanej i selera - moje najukochańsze
16. Ciasteczka z kaszą jaglaną i czekoladą.
17. Ciasto z kaszy jaglanej i dyni - jak tylko dziś gdzieś znajdę dynię:)
18. Ciasto z kaszy jaglanej i jabłek - a jak nie znajdę, to to wypróbuję:)
19. Babeczki z kaszy jaglanej z gruszkami.

Przepisów jest cała masa, wystarczy pogrzebac w sieci.
Niektórzy narzekają na goryczkowaty smak kaszy jaglanej. Ja zazwyczaj mam zawsze ugotowaną kaszę jaglaną w lodówce, bo dodaję ją sobie do mojego autorskiego musli. By pozbyć się goryczki najpierw prażę kaszę na suchej patelni, potem na sitku przelewam ją spora ilością wrzątku a potem już chłodną wodą. Potem zagotowuję w garnku (pół szklanki kaszy i szklanka wody) a po zagotowaniu zdejmuję z ognia i zostawiam pod przykryciem aż wchłonie wodę. Solę po ugotowaniu. Taka kaszę można przechowywać w pojemniku w lodówce 3-4 dni.

środa, 18 grudnia 2013

Misz-masz

Minął miesiąc na diecie wege z dodatkowymi ograniczeniami w postaci odstawienia glutenu i tłuszczy innych niż olej lniany i kokosowy. Dodatkowo czasem jem ryby. Nie jem cukru, białego ryżu, mleka, jajka sporadycznie.
Za to dużo kasz - zwłaszcza jaglaną pokochałam. Lubię też gryczaną, quinoa i amarantus. Odkryciem roku jest dla mnie dynia. Robię sama mleko kokosowe i mąkę kokosową, piję dużo soków. Codziennie zaczynam dzień szklanką soku z kiszonej kapusty ze zmielonym siemieniem lnianym i porcją "musli" (kasza jaglana, posiekane różne orzechy i suszone owoce bez siarki) z pasta dr Budwig.
Inspiracje kulinarne czerpię z blogów wegańskich, wegetariańskich i o zdrowym odżywianiu. Okazuje się, ze jest tego całkiem sporo. Niedaleko domu odkryłam świetnie zaopatrzoną zielarnię:)
Co zyskałam?
Przede wszystkim zmniejszyły się znacznie moje dolegliwości układu trawiennego. Jeszcze nie wszystko jest ok, ale czuję się dużo lepiej. Mam więcej energii, chce mi się żyć. Przestałam marznąć, w końcu temperatura w mieszkaniu może być niższa niż 24 stopnie i nie zakładam polaru:) Przestały mi wypadać włosy - choć sądziłam, że przez problemy z insuliną jestem na to skazana  "na zawsze". Włosów wypada mniej niż kiedykolwiek a na pewno więcej niż o połowę mniej niż do tej pory.Nie mam napadów głodu i ochoty na słodycze. Odkrywam nowe kulinarne przestrzenie, poznaję nowe produkty, rozwijam się, poszerzam wiedzę na temat wpływu pokarmów na zdrowie. No i waga powolutku ruszyła w dół, choć tu nie to jest moim celem.
Co straciłam?
Na pewno portfel jest chudszy, bo takie odżywianie trochę więcej kosztuje. Codziennie muszę też poświęcić czas na przygotowanie pasty i oddzielnych posiłków dla siebie, które mogłabym zabrać do pracy. Sporo czasu spędzam też na wyciskaniu soków i poszukiwaniu nowych przepisów. Kurczy się więc czas na sen i na druty. Odpada też wszelkie jedzenie na mieście, choć przy drobnych kompromisach i tu się udaje coś znaleźć, np. w jednej z naleśnikarni robią naleśniki na cieście ziemniaczanym i jest spory wybór nadzień wegetariańskich. 
Nie zrezygnowałam jeszcze z moich stałych leków, bo w moim organizmie jest dużo do naprawienia (choć ostatnia gastroskopia pokazała, że i leki z apteki pomagają w znikomym stopniu).
Uważam, ze bilans jest na plus, a dieta nie jest dietą, tylko po prostu innym życiem - które bardzo mi się podoba, bo czuję się coraz lepiej sama ze sobą. Żałuję, że dopiero teraz się na takie zmiany zdecydowałam i ciesze się, że w ogóle.
Drutowo się też dzieje, choć z mozołem. Właśnie skończyłam chustę (zdjęcia jeszcze w aparacie) i zaczęłam czapkę a dziś, żeby Wam wynagrodzić długa nieobecność na blogu pokażę i sweter i zimowy komplet.
najpierw sweterek:)
Kffiatkowego już znacie, ale wrzucę zdjęcie, bo zupełnie inaczej wygląda on na szczupłej osobie. Kasia to moja przyszła szwagierka i sweter dostała w prezencie. Wyzwaniem były dla mnie rękawy tak długie, że myślałam, że nigdy się nie skończą. Można tez zobaczyć jak babyalpaca silk Dropsa się popisowo gniecie w bagażu:)





Druty, tak jak poprzednio 3,5mm, zużyłam 8 motków i znacząco wydłużyłam dolną część - na życzenie Kasi.

Zachciało mi się też popularnego tej jesieni otulacza Cabled Glamour. na zdjęciach niewiele go widać, ale swoją rolę spełnia:) Mimo lekkiego podgryzania bardzo go lubię. Włoczka jest piekielnie droga, gdyby była milsza w dotyku, to jeszcze bym uznała, że jest warta swojej ceny. Jednak na jeden taki wybryk mogłam sobie pozwolić.
Do kompletu zachciało mi się jeszcze czapki z tym samym wzorem:) Żeby nie gryzła w czoło, to dolną część zrobiłam z 2 warstw, spodnia jest z milutkiej wełny Holst Coast, po ściągaczu robiłam z podwójnej nitki - Holst i Rowan razem. Dół czapki robiłam na drutach 2,5mm a górę na 5mm.
Niestety na górę czapki zabrakło mi cekinowej włóczki... musiałam więc kombinować, dołożyłam moherku w gołębim kolorze, więc czubek czapki jest jaśniejszy. :) Sami zobaczcie:)





I na koniec, ponieważ pewnie nie znajdę czasu, żeby się tu pokazać do Nowego Roku ( już w sobotę wyjeżdżamy do mojej mamy) chciałabym Wam wszystkim życzyć wspaniałych, pełnych miłości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia. Niech Dzieciątko Jezus wleje w Wasze serca ufność i nadzieję.:)
No i szczęśliwego Nowego Roku!