sobota, 27 sierpnia 2011

Smutek


Pewnie już nie pamiętacie mojego pierwszego wpisu, gdy pisałam jak babcia uczyła mnie robić na drutach?
Babcia niesamowicie się cieszyła, kiedy 2 lata temu znów zapałałam pasją do robótek. Mówiła, że odziedziczyłam jej talent, że jej praca nie zginie...
Ostatnio, gdy ją widziałam, podziwiała efekt końcowy mojego ulubionego sweterka i prosiła, by jej taki zrobić.

Moja ukochana Babcia odeszła dziś w nocy.
Była wspaniałym, dobrym i ciepłym człowiekiem.
Mam ogromny smutek w sercu i dziurę, której nic nie wypełni:(((

czwartek, 25 sierpnia 2011

Przypominajka

Powoli rozgaszczam się w nowym miejscu. Troszkę to jeszcze potrwa, bo na razie przeniosłam prawie wszystkie notki, ale brak jeszcze Waszych blogów i innych przydasiów.

Przypominam zatem, że już w nowym miejscu i po jeszcze niższych cenach są włóczki do adopcji - mięciutkie merino prosto z Urugwaju:)

Zapraszam:)

wtorek, 23 sierpnia 2011

Plany, plany...

Miałam napisać mnóstwo rzeczy, ale stwierdziłam, że to jednak blog włóczkowy, i tego się trzymajmy:)

Więc ze spraw prywatno-włóczkowych napisze tylko tyle, że obolała, ale jednak po 3 miesiącach nieobecności wróciłam do pracy, więc czasu na włóczki będę mieć trochę mniej. Prze mną jeszcze jedna tura rehabilitacji a czas na dzierganie odbije sobie w niedalekiej przyszłości w sanatorium:)

Plany mam jak zwykle bujne, tylko czasu brak.

Obecnie na drutach kolejna chusta z padisah a już czekają w kolejce nowe motki, których nawet nie chowam - cienizna fioletowa na Meandering, cienizna kremowa na Ocean Waves, cieplutka i kolorowa wełenka na jesienno-zimową czapę i otulacz, wełna islandzka na sweter, grubszy moherek na chuste dla mnie, skarpetkwoa na skarpetki dla Synka... Teoretycznie chciałabym to zrobić w miesiąc, w praktyce raczej realny jest listopad. A jeszcze jedna chusta baaardzo cieniutka na druty się pchać zaraz będzie, jak tylko listonosz wrzuci awizo do skrzynki.

A z ta islandzką wełną to tez niezły numer. Osobisty mąż mój jak usłyszał, że wełna islandzka nieprzemakalna jest, to sobie takowy sweter zażyczył. Nieprzemakalny a ciepły - zamiast kurtki.

Ponieważ w Polsce taka wełna generalnie niedododstania jest, to był plan, coby Kaszmirowa Dama ja nam uprzędła.

Osobisty jednak zdurniał do reszty i po jakimś czasie stwierdził, że on jednak takie cudo to musi mieć oryginalne, nordyckie, islandzkie.

Wynalazł więc islandzki sklep i sobie z niego wełnę zażyczył. Z braku kasy czekaliśmy na lepszy czas i doczekaliśmy się 40% zniżek:)

Osobisty mało jajka nie wysiedział, tak nie mógł doczekać się otwarcia paczki.

A w środku była wełna. Gruba, szara, sztywna, lekka, zupełnie inna niż wszystko co do tej pory macałam. Mnie jak zwykle żre.

A jego - zobaczymy.

Zaraz po chuście Padisah zamierzam zrobić próbkę.:)

A z planów poważnych to wyprowadzam się. Zostawiam bloxa, idę w inną stronę. Na razie całe moje przeszłe życie tam kopiuję, trochę to jeszcze potrwa. Dam znać jak coś:)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nie zawsze wszystko wychodzi

Czasem przeglądam sobie różne blogi (no dobra, nagminnie i to całą masę) i zastanawiam się, kiedy dojdę do takiego mistrzostwa w robótkach jak niektóre z Was.

Czasem moja ignorancja i brak doświadczenia mnie dobijają.

Ostatnio poddałam się przy próbie zrobienia sweterka.

Zaczynałam go ze 3 razy, potem czekał na dostawę wełny - bo z wełny unikatowej, ręcznie przędzionej i farbowanej przez Laurkę. Jak już doszły brakujące motki, to okazało się, że jednak w swetrach z okrągłym karczkiem, moje wielkie ramiona są olbrzymie, więc należałoby całość zrobić od nowa, od dołu, normalnie. Reglany nie dla mnie.

No i szłoby wszystko dobrze (tylko jedno prucie było i zmiana drutów na większe), uformowały się biodra i talia... gdyby nie konieczność spuszczenia oczek na podkrój pachy i dekoltu. Próbowałam 3 razy i zawsze coś nie tak.

W kamizelce, którą robiłam, wyszło to znośnie a tu chyba diabeł ogonem miesza albo mocno niedouczona jestem.

Koniec końców po stracie 3 dni, robieniu, pruciu, rzuciłam gada w kąt i tylko patrzę z utęsknieniem, bo wełna szlachetna i kolor cudny.

Na razie wracam do tego, co mi wychodzi, czyli szali i chust. :)


niedziela, 14 sierpnia 2011

Rajska jeszcze raz

Już tylko z kronikarskiego obowiązku wklejam kolejną identyczną chustę. Wzór Gail cieszy się niesłabnącym powodzeniem, melanż zielono-różowy również.

Tym razem wersja bardzo duża, zrobiona jeszcze przed wakacjami. Pozuje mój Smyk, po sesji wcale nie chciał oddać chusty:)





Wzór: Gail.
Włóczka: Angora Gold BD
Druty - już nie pamiętam, chyba 5 mm
Zużycie włóczki: 3 motki, bo cięłam, by paski kolorów nie były bardzo cieniutkie na końcu.


wtorek, 2 sierpnia 2011

Najulubiony

Przyszedł taki dzień, że bardzo chciałam zrobić na drutach coś dla siebie. Coś ładnego, fioletowego, noszalnego.

A że akurat trafiło się miłe spotkanko u Tupci, tuż przed otwarciem jej sklepu, to mogłam nacieszyć oczy, serce i pazerność włóczkową:)

Włóczka nie mogła czekać.

Zakupiłam wzór, zrobiłam próbkę i moim kulawym angielskim próbowałam rozszyfrować o co cho.

Do dziś nie wiem, czy dobrze podzieliłam oczka na przody i rękawy, do tego włączyła mi się kombinatoryka. A to tu dodałam oczek a tam odjęłam, a to zwęziłam rękaw, a to plisę zrobiłam ściągaczem a nie dżersejem a na koniec jeszcze wymyśliłam guziki:)

A potem jeszcze Tupcia zrobiła mi fotki:) Z wkładką ludzką od razu:)



Kocham go! Za kolory, za miękkość, za ciepło, za fason, za wszystko!

Wstyd się przyznać, ale praktycznie nie wychodzę z niego. :)

W końcu mam sweterek wagi piórkowej:)

Wzór: Featherweight Cardigan

Druty: 3,5mm

Włóczka: Malabrigo Sock kolor Abril (ale inne farbowanie, moje jest ciemniejsze i ma mniej niebieskiego)

Zużycie: 3 motki i kilka metrów czwartego

Do tego przekonuję się coraz bardziej do robienia na większych rozmiarach drutów. Przestałam się bać dużych oczek w dzianinie. Włóczki przeważnie po praniu robią się puszyste, dziur nie widać a dzianina lepiej się układa:)