poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Nie zawsze wszystko wychodzi

Czasem przeglądam sobie różne blogi (no dobra, nagminnie i to całą masę) i zastanawiam się, kiedy dojdę do takiego mistrzostwa w robótkach jak niektóre z Was.

Czasem moja ignorancja i brak doświadczenia mnie dobijają.

Ostatnio poddałam się przy próbie zrobienia sweterka.

Zaczynałam go ze 3 razy, potem czekał na dostawę wełny - bo z wełny unikatowej, ręcznie przędzionej i farbowanej przez Laurkę. Jak już doszły brakujące motki, to okazało się, że jednak w swetrach z okrągłym karczkiem, moje wielkie ramiona są olbrzymie, więc należałoby całość zrobić od nowa, od dołu, normalnie. Reglany nie dla mnie.

No i szłoby wszystko dobrze (tylko jedno prucie było i zmiana drutów na większe), uformowały się biodra i talia... gdyby nie konieczność spuszczenia oczek na podkrój pachy i dekoltu. Próbowałam 3 razy i zawsze coś nie tak.

W kamizelce, którą robiłam, wyszło to znośnie a tu chyba diabeł ogonem miesza albo mocno niedouczona jestem.

Koniec końców po stracie 3 dni, robieniu, pruciu, rzuciłam gada w kąt i tylko patrzę z utęsknieniem, bo wełna szlachetna i kolor cudny.

Na razie wracam do tego, co mi wychodzi, czyli szali i chust. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz