czwartek, 28 lutego 2013

Zwyklak

W końcu mam!
Dzięki bratu mam foty i sie pochwalę moim zwykłym, najzwyklejszym sweterkiem:)))

Powstał z potrzeby miecia czegoś zwykłego na zimę, pod kurtkę.
Forma najprostsza, bezszwowy reglan od góry, ale uparłam się, że ma mieć profilowany dekolt skróconymi rzędami.
Nieocenione byłyście, dzięki Waszym poradom i Ani - udało się:)
Skrócone rzędy robiłam "na oko" metodą "z owijką", bo oczka nabierałam prowizorycznie na szydełkowy łańcuszek i nie było tam oczka - matki, żeby zastosować Shadow wraps.
Bardzo pomocne były też linki: Dziuni i Antoniny.
Włóczki wystarczyło w sam raz, to rozmiar xxl,  z 6 motków został mały kłębuszek. Robiłam bezszwowo od góry.
I bardzo fajnie się go nosi:)






Tak, zdjęcia powstały błyskawicznie, bo było zimno i padał deszcz, ale atmosfera - jak widać:))).
Sweterek jest naprawdę lubiany. W końcu mi się udało zrobić nie za wąskie rękawy - są nawet luźne:)
Jest więc ciepło, wygodnie i funkcjonalnie - nie potrzebuję szalika a w pracy mogę zawinąć golf w niewysoką stójkę:) Ma tylko jedną wadę - gryzie w szyję.
Nie wiem jak to możliwe.
Wełna to 100% merino ze 100purewool. Mam chustę z nitki lace i nic nie gryzie. Całe ciało też ok przyjmuje kontakt z wełną, oprócz szyi. Po noszeniu pół dnia, przez drugą połowę się drapię:((( Może to wina farby - nie mam pojęcia.
A jeszcze ciekawostka - kolor wełny na zdjęciach w sklepie wyglądał na mroczny, ciemny fiolet. Nie mogłam uwierzyć, że to ten, gdy odpakowałam paczkę. Doro też kupiła ten kolor i była nie mniej rozczarowana, ale odsyłać do Urugwaju nam się nie chciało. Wełna przeleżała swoje i wyciągnęłam ją, bo chciałam już jej nie mieć w zapasach, no i nie byłoby mi żal, gdyby sweter się nie udał. W trakcie roboty okazało się, że jeden motek był inaczej pofarbowany - stąd pas na brzuchu i na rękawach. Teraz jednak uważam, że kolor wcale nie jest taki od czapy:)

Dane techniczne:
wełna: 100% merino ze 100purewool
Druty: 5mm.
Zużycie: 6 motków
Rozmiar: xxl
Wzór: z głowy, najprostszy reglan

Tę wełnę mam jeszcze w kolorze białym i granatową. I takich zwykłych sweterków sobie jeszcze zrobię kilka:) Spodobał mi się:)

Aaaa, no i mówiłam, że jak coś obiecam i napiszę, to będzie inaczej?
Myślałam, że pożegnałam sezon narciarski na dobre.
A jednak nie:) Bo przecież obie z Doro jesteśmy narciarskie wariatki:)
Pakuję więc manatki za tydzień i ruszamy na podbój Czech i tamtejszych stoków:)))

czwartek, 21 lutego 2013

Wyróżnienie :)


Wiedziałam, że jak obiecam kolejny post o udziergu, to na bank taki nie będzie:)
Przyczyną jest pogoda - wracam do domu późno, jest ciemno a osobisty mąż wraca jeszcze później i nie ma jak sfocić jego uba w czapce.
Bo pokażę czapkę, którą nosi już ze 2 miesiące, a potem mój zwyczajny sweter, który też już jest noszony.

A dzis dostałam informację o wyróżnieniu, takim o:


Od Karolinykropkakom:) I cokolwiek ono znaczy - bardzo dziękuję:)
Karolina wzięła mnie na przesłuchanie, więc bez namysłu i uczciwie odpowiadam:

1. Jedno słowo, które najlepiej określa twój charakter?
 
Nieszablonowy:)

2. Co sprawia Ci największą przyjemność w tym co robisz?
 
To, że mogę to robić - mam sprawne ręce, nogi, gdzie mieszkać, wokół siebie ludzi, których kocham i mam środki, dzięki którym mogę to robić. Największą przyjemnością jest smakowanie każdej chwili:)

3. Kawa/herbata w naparstku czy raczej kubek wielkogabarytowy?
 
Kawa i herbata tylko w wiaderku, z którego popijam małymi łykami przez cały dzień:)
 
4. Niedzielne popołudnie na kanapie czy spacer/rower?
 
To zależy jak intensywny był weekend i sobota:) Bo czasem po aktywnym tygodniu chcemy zwyczajnie odpocząć na kanapie z drutami w ręku i przy ulubionych serialach a czasem idziemy na basen, łyżwy, kije..
Bo na rowerze mogę tylko stacjonarnie a spacer dla mnie zbyt mało intensywny jest:) Jak już coś robić - to na maxa:)
 
5. Co byś robiła gdybyś nie musiała nic robić?
 
A da się tak? Zazwyczaj i tak robię dwie rzeczy na raz (druty + telewizja, makijaż + śniadanie, porządki + odrabianie lekcji z dzieciem,  itp), bo czas nie powinien się marnować. Ale gdybym miała go nadmiar - zaplanowałabym do zrobienia rzeczy, które odkładam w nieskończoność a finalnie i tak pewnie skończyłoby się na drutowaniu:)
 
6. Jakiej pracy domowej najbardziej nie lubisz?
 
Żadnej, jeśli muszę ją zrobić, ale jak już zacznę, to lubię, bo widzę jej efekty:)
 
7. Gotowanie to dla Ciebie przyjemność czy zwykły obowiązek?
 
Na co dzień , gdy nie ma czasu, to obowiązek, ale gdy czas jest, to wielka przyjemność:)
 
8. Życie bez hobby to....?
 
...życie człowieka nieszczęśliwego. Trzeba mieć jakąś pasję, nawet jeśli to będzie obserwacja chmur za oknem:) Bez niej człowiek jest jakby...niekompletny.

9. Dom bez zwierząt czy raczej małe zoo?
 
Przy naszym trybie życia niestety dom bez zwierząt, ale marzy nam się kiedyś, gdy będziemy starutcy i nie będziemy się ruszać z naszego domku z ogródkiem (jak już go postawimy), to będziemy mieć psy - goldenretrivera i owczarka niemieckiego:) Ze względu na moją silną alergię nie możemy mieć innych zwierząt.
 
10. Twoje hobby/pasja  to czas wyrwany pomiędzy obowiązkami czy stały element dnia?
 
Zależy która pasja. Fotografuję okazyjnie, czytam od czasu do czasu, śpiewam kiedy tylko mogę, jeżdżę na łyżwach i nartach gdy mam możliwość a drutuję codziennie. Choć kilka rządków. Ostatnio miałam jeden dzień bez drutów - padałam na pysk bez zmęczenia i nie widziałam na oczy. I dziwnie się czułam bez robótki w ręku... to już chyba nałóg, co?
 
11.Twój blog to tablica, dzięki której dokumentujesz własne dokonania, miejsce do którego zapraszasz innych by się pochwalić, czy może jeszcze coś innego?

Blog to też chyba nałóg... pierwszy założyłam w 2006 roku, od tego czasu powstało ich kilka... chyba nie umiem żyć bez pisania - to porządkuje myśli i zmusza do samodyscypliny. Robótkowego bloga założyłam, bo chciałam się uczyć i mieć kontakt z innymi dziewiarkami. To też dokumentacja dokonań i notatnik - często wracam do swoich wpisów i sprawdzam co jak robiłam:)

I mam teraz wytypować kolejnych 11 blogów? Z tych kilkuset, które czytam? (Zakładek z braku czasu nie aktualizuję, ale w czytniku blogów caaaała masa).
Pewnie z połowa osób mnie oleje, ale chciałabym na spytki wziąć:

1. Tuptupa (może zmotywuję do pisania?) :)
2. Dotoheę (ofkors) :*
3. Kankankę:)
4. Sylwkę:)
5. Atę:)
6. Ovillo:)
7. Dodgers:) (była już nominowana, ale moje pytania są inne:)
8. Effcię:)
9. Myszopticę :)
10. AnnęSza :)
11. Lacrimę :)

I jeszcze pytania:

1. Który okres w swoim życiu uważasz za lepszy - obecny, czy czasy młodości.
2. Jedna miłośc na całe zycie, czy też "każda miłośc jest pierwsza"?
3. Morze, czy góry - gdzie lubisz wyjeżdżać na wypoczynek?
4. Domatorka czy globtroterka - czyli relaks we własnym ogrodzie czy podróże sprawiają Ci więcej radości.
5. Nowinki techniczne czy przywiązanie do tradycji - gonisz za gadżetami, masz najnowszego notebooka, jesteś przyssana do FB, czy też wystarcza Ci stary model komórki, sprawdzony wysłużony aparat fotograficzny i nie lubisz uczyć się obsługi coraz to nowszych programów komputerowych?
6. Kawa na mieście z przyjaciółką czy spotkanie w domu przy ciachu i w fotelu?
7. Politykę omijasz z daleka, czy też lubisz wiedzieć, co w trawie piszczy?
8. Powieść czy poezja - co lubisz bardziej czytać?
9. Rock czy poezja śpiewana - czyli jaka jest Twoja ulubiona muzyka?
10. Grzeczna i poukładana, czy szalona i nieprzewidywalna? Jaka jesteś?
11. Praca na etacie, czy sama wolisz być sobie szefem?

Zapraszam do zabawy:)



sobota, 16 lutego 2013

Bo nie ma to

 jak ulubione zajęcie w doborowy towarzystwie:)
Nieważne, że zimno, mglisto i górka sztuczna, ważne, że fajnie razem się jeździło:)
Pożegnanie sezonu narciarskiego (chyba) na górze Kamieńsk z Justyną:)


A następnym razem (chyba) już będzie drutowo:)



piątek, 15 lutego 2013

Ach, co to był za wyjazd:)

Wróciłam, ale jeszcze duchem jestem tam... na zaśnieżonych stokach.
Sweterka nie skończyłam na wyjeździe, oczka zakończyłam dopiero wczoraj w domu.
Nie nagadałam się Dorotą do imentu, nawet trochę się nie nagadałam.
Trochę się pośmiałyśmy, poodkrywałyśmy siebie na nowo...
Ale czasu było mało, bo "białe" wzywało...

Świeżo wyratrakowane... a ja w kolejce do pierwszego krzesełka na górę...:)


A potem za którymś zjazdem wzięłam ze sobą aparat na górę...widok ośnieżonych drzewek ma w sobie jakąś magię...


 Jest naprawdę wysoko, ludzie tacy malutcy (nie, wcale a wcale nie mam lęku wysokości:(), a pod nami jeszcze jeden wyciąg.



 I widok po zejściu z kanapy.


I patrząc w drugą stronę...


No to zjeżdżamy... malowniczą trasą przez lasek...



A dalej już szerokim zboczem na dół po świeżo ubitym, niezjeżdżonym jeszcze śniegu:)





Fotek nie mam dużo, robienie zdjęć nie było priorytetem.  Spędzaliśmy czas na stoku albo  w basenach okolicznych sanatoriów. Zakochałam się w łaźni parowej:) Potem wieczorem zasypiałam w locie a rano wstawaliśmy o 7, by od 9.00 znów być na stoku:)
Kręgosłup wytrzymał, kolana po "syndromie czwartego dnia" też odpuściły:)

No i mało... mało mi czasu, mało śniegu, mało nart, mało Doro...
Ale zaraziła się:) Za rok szusujemy razem:))))