Przyszedł taki dzień, że bardzo chciałam zrobić na drutach coś dla siebie. Coś ładnego, fioletowego, noszalnego.
A że akurat trafiło się miłe spotkanko u Tupci, tuż przed otwarciem jej sklepu, to mogłam nacieszyć oczy, serce i pazerność włóczkową:)
Włóczka nie mogła czekać.
Zakupiłam wzór, zrobiłam próbkę i moim kulawym angielskim próbowałam rozszyfrować o co cho.
Do dziś nie wiem, czy dobrze podzieliłam oczka na przody i rękawy, do tego włączyła mi się kombinatoryka. A to tu dodałam oczek a tam odjęłam, a to zwęziłam rękaw, a to plisę zrobiłam ściągaczem a nie dżersejem a na koniec jeszcze wymyśliłam guziki:)
A potem jeszcze Tupcia zrobiła mi fotki:) Z wkładką ludzką od razu:)
Kocham go! Za kolory, za miękkość, za ciepło, za fason, za wszystko!
Wstyd się przyznać, ale praktycznie nie wychodzę z niego. :)
W końcu mam sweterek wagi piórkowej:)
Wzór: Featherweight Cardigan
Druty: 3,5mm
Włóczka: Malabrigo Sock kolor Abril (ale inne farbowanie, moje jest ciemniejsze i ma mniej niebieskiego)
Zużycie: 3 motki i kilka metrów czwartego
Do tego przekonuję się coraz bardziej do robienia na większych rozmiarach drutów. Przestałam się bać dużych oczek w dzianinie. Włóczki przeważnie po praniu robią się puszyste, dziur nie widać a dzianina lepiej się układa:)
Ładny :-) ale facetom pewnie takich rzeczy nosić nie wypada? ;-)
OdpowiedzUsuńA czemu nie? Może tylko fason inny:) W pracy moi kumple chodzą nawet w różowych (wściekle różowych) koszulach:)
OdpowiedzUsuńBTW - zakochałam się w Twoich zdjęciach:)
Fason. To jest myśl :-) Ten sweter, który prezentujesz bardzo mi się podoba. Kolory do mnie przemawiają.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdjęcia się podobają. :-) Przez najbliższy miesiąc praktycznie codziennie będzie jakieś nowe więc zapraszam :-)