Dziewczyny, generalnie nie zmieniam profilu bloga. Nadal to będzie blog o włóczkach i robótkach. Tyle tylko, że robótkowanie idzie mi ostatnio bardzo wolno a nie chcę, żeby blog umarł. Więc pomyślałam sobie, że podzielę się tym, co wiem o włosach - a nóż się komuś przyda:)
Dzisiaj - o wypadaniu włosów:)
Sama miałam od dziecka włosy wybitnie gęste i grube, w ilości takiej, że dorosła osoba nie mogła ich w kucyku objąć dłonią. W okresie dojrzewania zaczęły się przetłuszczać, przeszły dwukrotne cięcie na krótko, okres farbowania na czarno, ale nigdy nie miałam problemu z wypadaniem.
Włosów wypada nam dziennie 150-200 i to jest norma. To wcale niemało. Taki jest cykl życia włosa, że rośnie określoną ilość czasu a potem umiera i wypada. Stąd dziewczyny, którym włosy rosną szybko, mogą zapuścić bardzo długie włosy a inne nie osiągną nigdy długości za łopatki. Jeśli włosów wypada więcej niż zazwyczaj a na głowie przedziałek robi się wyraźnie szerszy, warto poszukać przyczyn.
Wzmożone wypadanie włosów może mieć różne przyczyny:
- stres - nawet kilka miesięcy po stresującym okresie w życiu włosy mogą wypadać garściami.
- zła dieta - brak właściwych witamin, mikro i makroelementów. To, co jemy, ma ogromny wpływ na nasze zdrowie. Organizm z pożywienia zabiera składniki odżywcze potrzebne do działania organów wewnętrznych, dopiero gdy tam nie ma braków, reszta transferowana jest do naszej skóry, paznokci i włosów. Stąd błędy w diecie, brak witamin, najszybciej da się zauważyć obserwując ich stan. Dla włosów szczególnie ważne są witaminy z grupy B, ja dostarczam je sobie w postaci dziennej niedużej porcji różnych orzechów, w płatkach owsianych i pieczywie pełnoziarnistym. Jem też często kasze no i warzywa:) Nie wierzę w suplementy - z nich tylko niewielka część jest wchłaniana przez organizm - jakieś 5% bodajże. Zdrowiej jest do śniadania zjeść pomidora, do kolacji paprykę a do obiadu fasolkę szparagową a na deser czereśnie, niż połykać tabletkę wyprodukowaną w Chinach.
No i ideałem byłoby zrobić sobie badania i sprawdzić obraz krwi, czy tam nie wyjdą nam jakieś braki żelaza, magnezu itp.
- choroby - źle funkcjonująca tarczyca, jajniki, nadnercza, problemy cukrzycowe - warto się badać. U mnie wyniki tarczycy były w normie, ale okazało się, że za wypadanie włosów odpowiada insulinooporność. Również problemy hormonalne mogą wpływać na wypadanie włosów, jest nawet jednostka chorobowa zwana łysieniem androgenowym. Jeśli włosy na czubku głowy są dużo rzadsze niż po bokach - warto zbadać poziom tych hormonów.
- lekarstwa - stosujecie antykoncepcję hormonalną, bierzecie długotrwale inne leki? Często skutek uboczny ich przyjmowania to wypadanie włosów. Tak jest ze mną - nie tylko insulinooporność ale i lek, który przyjmuję sprawia, że włosy lecą... podobnie jest u mojej mamy zresztą, która też ma cukrzycę i przyjmuje ten sam lek, co ja. Nie mogę leku odstawić, więc muszę próbować powstrzymać wypadanie włosów innymi sposobami.
- choroby skóry głowy - łupież (ten prawdziwy wywołany drożdżakami), przetłuszczanie skóry głowy, łojotokowe zapalenie skóry, AZS - ale osoby chore raczej wiedzą, że to wszystko wpływa na wypadanie włosów.
No i teraz - co robić, aby nie wyłysieć. Gdy już mamy w garści wyniki badań, dobrze się odżywiamy, na nic nie chorujemy (albo chorujemy i się leczymy) warto powalczyć o zatrzymanie wypadania.
1. Przed zastosowaniem specyfików, kosmetyków, wcierek, ampułek i innych, ważne jest oczyszczenie skóry głowy. Podczas mycia pomasujcie trochę skórę głowy, żeby dokładnie ją oczyścić, pobudzić ukrwienie. W niektórych gabinetach fryzjerskich stosowane są peelingi skóry głowy. Same możemy taki zrobić, dodając do szamponu grubego cukru. W rzadkich szamponach może się on trochę rozpuścić i trzeba pamiętać o dobrym wypłukaniu.Podobnie jak skóra twarzy po peelingu, tka i skóra głowy lepiej oddycha i lepiej chłonie składniki odżywcze z kosmetyków.
Ważne jest też niedopuszczenie, by głowa była długo nieświeża... osoby z przetłuszczającymi się włosami muszą na to szczególnie zwrócić uwagę. Zatkane łojem pory nie oddychają, cebulka włosa obumiera i włos wypada. Popularne branie włosów "na przetrzymanie", że niby przetłuszczanie się zmniejszy, nie jest dobrym pomysłem. Lepiej częściej oczyszczać skórę głowy i ją nawilżać, by produkwoała mniej sebum.
2. Wcierki. Do niedawna nie miałam pojęcia co to jest. A to preparaty o konsystencji wody, które wciera się w skórę głowy przed myciem lub ot tak po prostu codziennie. Składniki w nich zawarte pobudzają włos do wzrostu, poprawiają ukrwienie skóry głowy, czasem nawet aktywują nieczynne już mieszki włosowe do produkcji nowych włosów:) Ze swojej strony mogę polecić wielki hit włosomaniaczek:
wcierkę Jantar z bursztynem:
Działa prawdziwe cuda. Po niej wypada mniej włosów a do tego nowe włoski rosną jak szalone. Obecnie po zużyciu jednego opakowania mam na głowie masę "babyhair" odstającą na kilka cm od głowy i zarośnięte zakola na czole. Do tego przyspieszyła porost pozostałych włosów. Czytając kilkadziesiąt blogów włosomaniaczek i forum wizaż nie natknęłam się na osobę, której by nie pomogła. Jak wcierać? Ja przelałam płyn do butelki po wodzie utlenionej, robię na głowie przedziałek, który zwilżam płynem ( z tej buteleczki jest wygodnie), robię obok kolejny przedziałek, znów zwilżam i wmasowuję w skórę głowy. I tak na całej głowie. Zostawiam na kilka godzin, czasem nawet na dobę. Jak wyschnie, to związuję włosy i normalnie idę do pracy a wieczorem myję.
Na rynku jest sporo tego typu produktów, ale ich nie stosowałam. Jantar jest stosunkowo niedrogi, po 3 miesiącach stosowania zaleca się zrobienie miesięcznej przerwy w kuracji. Inne wcierki polecane przez włosomaniaczki to np.
ampułki Seboradin lub
Radical.
3. Szampon. Nie wierzyłam, że szampon, który ma krótkotrwały kontakt ze skóra głowy, może coś dobrego zdziałać w walce z wypadającymi włosami. Skusiłam się jednak na szampon
Biocap Anticaduta, po dobrych opiniach na innych blogach.
Tani nie jest, ale gęsty i bardzo wydajny. I co najważniejsze - działa. Przy regularnym stosowaniu, już chyba po 4 umyciach miałam w garści mniej o 1/4 włosów niż zazwyczaj. Ma w składzie siarczany, więc teraz używam go co jakieś 2 tygodnie, gdy chcę oczyścić włosy z nadbudowanych olejów i kosmetyków.
Ostatnio odkryłam też rosyjskie kosmetyki i świetny
szampon na łopianowym propolisie.
Ma siarczany ale daleko w składzie, więc jest ich niewiele. Butla jest duża, szampon gęsty i wydajny, pierwsze wrażenia są obiecujące. Włosów wypada mniej, ale stosuję razem z odżywką, więc nie wiem, które się do tego przyczynia. Myślę, że warto spróbować. Do kupienia w internecie lub sklepach zielarskich.
4. Odżywki. Interesują nas te zawierające w składzie wyciągi roślinne z łopianu, imbiru, papryczki, czarnej rzepy, skrzypu polnego - czyli od wieków znanych środków stymulujących porost włosów. Wcale nie jest niestety łatwo o takie kosmetyki, które zawierałyby tych dobrych składników trochę więcej niż kropelkę na wiadro. Tu mam niewielkie doświadczenie, stosuję tylko
odżywkę łopianową.
Na razie spisuje się dobrze, muszę ją tylko trzymać krócej na włosach niż normalne maski, bo może obciążyć włosy. Producent zaleca 1-2 minuty, zazwyczaj trzymam maski pół godziny, tę - 10 minut. Tak jak pisałam - jestem z niej bardzo zadowolona, włosów wypada znacząco mniej, ale nie wiem, czy to szampon tak działa czy odżywka, czy może mix.:) Ważne, że działa:)
5. Indyjskie zioła. Znane są z dobroczynnego wpływu na włosy i skórę głowy. Ja ostatnio kupiłam
Kalpi Tone.
Ma zapach indyjskich ziółek, postać proszku. Producent zaleca rozrobienie z wodą i nałożenie na włosy. Pamiętając, że zioła mogą wysuszać włosy, dodaję łyżeczkę do porcji jakiejś innej lekkiej odżywki nawilżającej i w ten sposób nakładam na włosy i skórę głowy. Trzymam godzinę. O właściwościach możecie poczytać w linku. Ja tylko powiem, że już ją kocham, bo włosy po niej mają niesamowity blask. Użyłam do tej pory 2 razy, za mało, żeby stwierdzić działanie. Na pewno nie szkodzi. I mam ochotę na inne indyjskie proszki -
Brahmi, Amlę, Makę:)
6. Zrób To Sama. Każda z Was na pewno słyszała o sposobach babć na piękne włosy. Dlaczego z tego nie skorzystać - są to sposoby tanie, zdrowe i skuteczne. Płukanka z pokrzywy - nic prostszego - zebrane w lesie lub na łące liście zalewamy wrzątkiem i po ostudzeniu płuczemy umyte włosy.
Kozieradka - kupujemy nasiona w sklepie za 2 zł, zaparzamy i śluzowatą maź o zapachu rosołu wcieramy w skórę glowy. U mnie ta kozieradka stoi od miesiąca i jakoś nie moge się zabrać. Ale opisy dziewczyn są zachęcające, nie ma ani jednej, której by nie pomogła i to o wiele lepiej niż jakiekolwiek maski.
No i królowa wszelkich środków na łysienie i porost włosów - czarna rzepa. O czarnej rzepie pięknie napisała na swoim blogu Arsenic - nie będę się więc powtarzać, zajrzyjcie do niej,
do tego wpisu.
Zapomniałam napisać o olejkach. Też wciera się je w skorę głowy i włosy, ja sama stosowałam te:
Do kupienia w Rossmanach, drogeriach Natura i wielu innych miejscach. Lubiłam je, dobrze działały na włosy. Nie byłam jednak regularna w stosowaniu, więc zachwycających efektów nie było. Na pewno włosy po nich były miękkie i błyszczące i pewnie do nich wrócę. Są też olejki zawierające w sobie zioła hinduskie, wybór jest spory, poszukajcie, jeśli chcecie spróbować.
Słyszałam też, że na wypadanie bardzo skuteczna jest
placenta. Sama jednak jej nie stosowałam i nie czytałam na ten temat zbyt wielu artykułów.
Uff. To chyba wszystko. Nie jestem ekspertem, wiedzę mam z forum, od lekarzy, z blogów włosowych. Moje doświadczenie ma dopiero rok. W którymś z kolejnych wpisów podam Wam linki do prawdziwych skarbnic wiedzy o włosach, muszę się tylko przekopać przez tysiąc linków w czytniku:)
Już dziś jednak odsyłam Was do bloga Eve i jej walki o każdy włos,
TU i do dalszych części. Warto poczytać.
A jutro znów skok tematyczny, bo pokażę udzierg:) A potem urlop - morze, słońce i swoboda. :))))