poniedziałek, 26 września 2011

Czerwona róża

Sylwia już co prawda pokazywała, ale ja jeszcze nie:)
A pokazywała, bo to chusta w ramach wymianki. Ja jej chustę a ona mi piękne biżu:)
Dostałam o takie cudo:

A do tego jeszcze kolczyki i jeżynkową zakładkę do książki.

Dla Sylwii zrobiłam chustę Aeolian:) To moja najszybsza chusta ever! Nie zgadniecie ile ją robiłam. :))
No?
No???
5 Dni!
Sama byłam w szoku, jak bardzo nie mogłam się od niej oderwać. To zasługa wzoru, który lubię a do tego włóczka - jak puszek, miękka, milutka... To oczywiście mniejsza wersja chusty, ale wyszła duża:) Kolory jak zwykle przekłamane, bo prawdziwy to nienachalny buraczkowy, bordowy, cud miód i ultramaryna:)






Bardzo żal mi się było rozstawać z tą chustą, bo czekała na wykonanie rok. Miałam ją zrobić dla siebie, włóczka czekała... Teraz znów czeka, bo nie odpuszczę i w wolnej chwili zrobię:)

Dane techniczne:
Włóczka - Soffio Plus Adriafilu (moja nowa moherowa miłość)
Druty: 5,5mm
Zużycie: znów nie pamiętam... 4 motki? Chyba niecałe nawet.
Wzór: Aeolian

A teraz wracam do skarpetek na komórki i do pasiastego:)

P.S. Niedługo wyjeżdżam, ale zrobię Wam psikusa. Nie wiadomo czy w miejscu docelowym będę miała net, ale na ten czas przygotowałam sobie wpisy, które same się będą publikować:) Powracam do zaniedbanego cyklu ocen włóczek:)

środa, 21 września 2011

O włóczkach

Siedzą mi dwie robótki na drutach.
Jedna z bardzo miłej w dotyku Magic Yarn Art, Druga z Noro Silk Garden Sock.

Do Magic trudno mi się było przekonać, wydawała się niby miła, ale jednak jakaś taka... Ale ponieważ ostatnio znów robiłam chustę z Padisah a zaraz po niej wzięłam na druty Magic, to w końcu ją polubiłam. Bo Magic do tej pory robiłam na zbyt cienkich drutach. Ot cała filozofia. Teraz się nią zachwycam. I wolę Magic, bo fajnie się z niej robi, jest milutka i nie rozdwaja się podczas robienia. No i to w całości włókno naturalne, akryle coraz bardziej mi przeszkadzają jednak.

Zapałałam też wielką miłością do Noro. Też muszę odszczekać, bo kiedyś, gdy Tupcia namiętnie wyznawała miłość do Noro, to jej nie rozumiałam. Kureyon Sock wydawał mi się nierówno skręconym sznurkiem, który podgryza na dodatek.
Zachorowałam jednak na pewien szalik. Zachorowałam tak, że musiałam go zrobić natychmiast. A ponieważ chciejstwo wygrało z uprzedzeniami, więc kupiłam sobie moteczki Silk Garden Sock. (nie spojrzałam, że oryginał robiony jest z Silk garden - grubszej wersji, no ale ja i tak lubię cieniutkie włóczki):)
No i odszczekuję - włóczka owszem, ma rustykalny charakter, ale jest przemiła, kolory są bajeczne i robić mogę z niej bez końca.
Szalik powstaje niestety mozolnie, bo tylko wtedy, gdy nie mogę robić bardziej precyzyjnych rzeczy, czyli w komunikacji miejsko-samochodowej, ale już wiem, że Noro zostanie jedną z większych moich miłości.
A dziś przeglądałam net i zobaczyłam chyba najnowszy twór Noro: Color Cross.
I zakochałam się na zabój.
Tylko chyba jeszcze nie można tego nigdzie kupić.:(

poniedziałek, 19 września 2011

Pan Miś

O tę maskotkę mój synek jęczał, odkąd sto lat temu przyniosłam do domu włóczkę. Kolor od czapy, żeby cokolwiek zrobić, za to miękkość niebywała. Jak chmurka, jak puch, młody od razu zażyczył sobie maskotkę.
Maskotkę zrobiłam gdzieś w styczniu, zupełnie bez wzoru. Zaczęłam niby od nogi, ale wyszła mi z tego głowa. :)))
Maskotka jak to maskotka, idealna być nie może i za to jest najbardziej kochana.
Ponieważ jest w ciągłym użyciu i mój synek mimo swoich 9,5 lat nie wstydzi się swojej miłości do Pana Misia, to ten jeździ z nim wszędzie, jest ściskany, przytulany i ślady owej miłości na nim już widać.
W końcu jednak udało mi się go wyrwać i zrobić naprędce kilka fotek:)



Pan Miś ma nierówne oczka, krzywy uśmiech, za długą szyję i wypięty tyłek, no ale w końcu na czymś siedzieć trzeba, prawda?

Włóczka jakaś noname, więc nie uwzględnię jej w opisach. W dotyku - bajka, za to robiła się koszmarnie, bo wśród farfocli, które zawiera i które dają tę puchatość, trudno było zobaczyć oczka. Zostawiłam jej sobie jeszcze motek, na ewentualne naprawy i reanimacje Pana Misia. :)))

poniedziałek, 12 września 2011

Znów róż:)

Ania Cynthia mnie wywołała, co tez robiłam na drutach podczas wspólnie spędzanego czasu.
Otóż Aniu robiłam otulacz.
Podobny do wcześniejszego, tylko węższy, bo na osóbkę o połowę szczuplejszą ode mnie.
Stąd na mnie wygląda średnio wyjściowo, ale z kronikarskiego obowiązku pokażę:


Fotograf chyba zbyt zmęczony był, bo fotki mocno niewyględne.
Projekt prościutki, aczkolwiek prułam raz do polowy, bo zabrakło nitki i inaczej musiałam rozplanować odejmowanie oczek. Ale robiło się bardzo przyjemnie - to podwójna nitka BFL Sock ręcznie farbowanego z Zagrody. Druty - 4mm, zużyłam na tę podwójną nitkę 2 motki.

środa, 7 września 2011

Fuksjowa Semele

Doro zapytała, czy dużo jeszcze zakitranych rzeczy mam:) No mam trochę i skoro wywołała, to wyciągam następną.

Semele mnie zachwyciła od pierwszego wejrzenia. A jak jeszcze zobaczyłam wersję Gazeli i Pimposhki, to stwierdziłam, że muszę, inaczej się uduszę.
No i udusiłabym się niechybnie, gdyby nie Pimposhka, która prosto objaśniła niektóre oznaczenia i początek chusty (dzięki wielkie:***). Bez tego bym nie ruszyła.

Robiłam ją w tzw. międzyczasie, jak mnie naszło, bo włóczkę wybrałam cieniutką i zdawała się nie mieć końca.
Oczywiście we wzorze pokombinowałam. Chciałam, by tył chusty był widoczny spod włosów, więc na początku dodawałam oczka zgodnie z opisem a potem częściej - w każdym prawym rzędzie. Strasznie się bałam czy włóczki wystarczy, co chwilę ważyłam kłębek i na szczęście się udało:)







To moja najdłużej robiona chusta ever. Zaczęłam ją 6 kwietnia, skończyłam w sierpniu.:) Jest delikatna, mięciutka i bardzo eteryczna.

Rozpiska:
Wzór - Semele, do kupienia również po polsku.
Druty - 3,5mm
Włóczka: urugwajskie merino lace ze 100purewool.com
Zużycie: prawie całe 800 m.

Teraz z zakitranych została mi jakaś chusta, otulacz, misio i ostatnio znalazłam jeden szalik, jeszcze z marca:) Muszę mu zrobić fotki:)

poniedziałek, 5 września 2011

Byłam na szarotkach!

Po ogromnej przerwie dotarłam w końcu na spotkanie dziewiarskie:)
Ależ ja to kocham, te wszystkie kobity z drutami w ręku, z cudeńkami na tych drutach, można pogadać o dupie-maryni, oderwać się od życia albo na to życie pożalić, pomacać włóczki i nauczyć się czegoś nowego...
Jako że zakaz dźwigania wprowadzam w czyn, to aparatu ze sobą nie zabrałam i fotorelacja dzięki uprzejmości Justyny (cmok:*) zamieszczona jest, bo to jej foty:

Tu podziwianie kolorków malabrigosków:)


Tu trwały dyskusje nad wyższością Delight Drops (Tupcia) nad Noro Silk Garden Sock (ja) w odsłonach tego samego pasiastego szalika, który Tupcia skończyła a ja dłubię po jednym rządku w komunikacji miejskiej, gdy trzęsie tak, że mojej robótki właściwej na drutach utrzymać się nie da. Bo robótka właściwa to z tego ruziowego kłębuszka, co na fotce jest obok szalików.

Padło mię na łep i znów zanabyłam jeszcze kolejne dwa motki takiej cienizny niemożliwej, ale też niemożliwie pięknej i miękkiej, pokażę w kolejnym wpisie:)


A tu przewijam sobie ultracienkie złotko, bo mi się zachciało, na błyskotki mam odruch pawłowa, nic nie poradzę...:) udało mi się przewinąć aż 20 g, jeszcze sporo przede mną:) Ale to już następną razą:)

piątek, 2 września 2011

Kolorowa Gail

Jakoś nie mam pomysłu na zaczęcie kolejnego posta.
Może po prostu wstawię zdjęcia.
Chusta bardzo duża, kolorowa, wesoła... projekt czerwcowy.









Wzór: Gail
Druty: 4,5mm
Włóczka: Drops Delight, kolor nr 11
Zużycie: całe 5 motków