poniedziałek, 5 września 2011

Byłam na szarotkach!

Po ogromnej przerwie dotarłam w końcu na spotkanie dziewiarskie:)
Ależ ja to kocham, te wszystkie kobity z drutami w ręku, z cudeńkami na tych drutach, można pogadać o dupie-maryni, oderwać się od życia albo na to życie pożalić, pomacać włóczki i nauczyć się czegoś nowego...
Jako że zakaz dźwigania wprowadzam w czyn, to aparatu ze sobą nie zabrałam i fotorelacja dzięki uprzejmości Justyny (cmok:*) zamieszczona jest, bo to jej foty:

Tu podziwianie kolorków malabrigosków:)


Tu trwały dyskusje nad wyższością Delight Drops (Tupcia) nad Noro Silk Garden Sock (ja) w odsłonach tego samego pasiastego szalika, który Tupcia skończyła a ja dłubię po jednym rządku w komunikacji miejskiej, gdy trzęsie tak, że mojej robótki właściwej na drutach utrzymać się nie da. Bo robótka właściwa to z tego ruziowego kłębuszka, co na fotce jest obok szalików.

Padło mię na łep i znów zanabyłam jeszcze kolejne dwa motki takiej cienizny niemożliwej, ale też niemożliwie pięknej i miękkiej, pokażę w kolejnym wpisie:)


A tu przewijam sobie ultracienkie złotko, bo mi się zachciało, na błyskotki mam odruch pawłowa, nic nie poradzę...:) udało mi się przewinąć aż 20 g, jeszcze sporo przede mną:) Ale to już następną razą:)

12 komentarzy:

  1. Ta-dam! Udało mi się dołączyć do witryny :)

    Czy szarotki mogłyby kiedyś spotkać się w Gdańsku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo żałuję, że nie udało mi się dotrzeć, ale następnym razem nie daruję. A co Ty z tego złota będziesz robić Kobieto ? Toć to niteczka jakaś pajęcza ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna ta dupamaryni, ciągle o niej gadają, nie zazna spokoju:D:D:D
    Szarotek zazdraszczam, póki co odnawiam kontakty z kolesianką, z którą dawno temu dziergałyśmy wespół wzespół, a nasze dzieci się wtedy razem bawiły - może i u mnie będą takie spotkania? Ona nic nie wie o możliwościach netowych w kwestii dziergania, mówiła mi ostatnio, że nie ma ciekawych włóczek (a to się dziewczyna zdziwi!:)
    Zamierzam gadzinę zarazić, zabakcylować, będą może i u mnie szarotki... a może... dorotki?:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Woalka, ciężko byłoby dziewczyny przenieść do Gdańska, ale zawsze zapraszamy do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sylwka, warto przyjść, naprawdę:)
    A złotko dołożę do jakiejś innej nitki i będe miec błyszczący odpustowy sweterek albo szalik:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Doro, może kiedyś uda Ci się zajrzeć na nasze:)

    Biedna twoja znajoma, nie wie, w jaki nałóg ją wpędzasz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może i ja się kiedyś w końcu wybiorę do szarotkowa... Ciągnie mnie i ciągnie i jakoś nie może dociągnąć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ata - trza jakąś machinę wynająć, coby Cię zaciągnęła:D
    Może segway by się nadał?
    Jeździłam tym czymś niedawno - bomba, mówię Ci:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ata, b ta Twoja mikra postura to dla ściemy ejst, siła oporu w Tobie duża;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Doro, jeździłaś segwayem??? Jaaa, ale Ci dobrze, tez bym chciała!

    OdpowiedzUsuń
  11. no, skończyłam, skończyłam, po "dłubaniu po jednym rządku" w porannym jeżdżeniu z panem mężem ;) dłużej tak prostego szalika robić się chyba nie dało ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeździłam, jeździłam! I wypadek miałam, i maszyna mi uciec chciała - działo się:)
    Nawet filmik mam z tej jazdy:)

    OdpowiedzUsuń