Po ogromnej przerwie dotarłam w końcu na spotkanie dziewiarskie:)
Ależ ja to kocham, te wszystkie kobity z drutami w ręku, z cudeńkami na tych drutach, można pogadać o dupie-maryni, oderwać się od życia albo na to życie pożalić, pomacać włóczki i nauczyć się czegoś nowego...
Jako że zakaz dźwigania wprowadzam w czyn, to aparatu ze sobą nie zabrałam i fotorelacja dzięki uprzejmości Justyny (cmok:*) zamieszczona jest, bo to jej foty:
Tu podziwianie kolorków malabrigosków:)
Tu trwały dyskusje nad wyższością Delight Drops (Tupcia) nad Noro Silk Garden Sock (ja) w odsłonach tego samego pasiastego szalika, który Tupcia skończyła a ja dłubię po jednym rządku w komunikacji miejskiej, gdy trzęsie tak, że mojej robótki właściwej na drutach utrzymać się nie da. Bo robótka właściwa to z tego ruziowego kłębuszka, co na fotce jest obok szalików.
Padło mię na łep i znów zanabyłam jeszcze kolejne dwa motki takiej cienizny niemożliwej, ale też niemożliwie pięknej i miękkiej, pokażę w kolejnym wpisie:)
A tu przewijam sobie ultracienkie złotko, bo mi się zachciało, na błyskotki mam odruch pawłowa, nic nie poradzę...:) udało mi się przewinąć aż 20 g, jeszcze sporo przede mną:) Ale to już następną razą:)
Ta-dam! Udało mi się dołączyć do witryny :)
OdpowiedzUsuńCzy szarotki mogłyby kiedyś spotkać się w Gdańsku?
Bardzo żałuję, że nie udało mi się dotrzeć, ale następnym razem nie daruję. A co Ty z tego złota będziesz robić Kobieto ? Toć to niteczka jakaś pajęcza ;-)
OdpowiedzUsuńBiedna ta dupamaryni, ciągle o niej gadają, nie zazna spokoju:D:D:D
OdpowiedzUsuńSzarotek zazdraszczam, póki co odnawiam kontakty z kolesianką, z którą dawno temu dziergałyśmy wespół wzespół, a nasze dzieci się wtedy razem bawiły - może i u mnie będą takie spotkania? Ona nic nie wie o możliwościach netowych w kwestii dziergania, mówiła mi ostatnio, że nie ma ciekawych włóczek (a to się dziewczyna zdziwi!:)
Zamierzam gadzinę zarazić, zabakcylować, będą może i u mnie szarotki... a może... dorotki?:)))
Woalka, ciężko byłoby dziewczyny przenieść do Gdańska, ale zawsze zapraszamy do siebie:)
OdpowiedzUsuńSylwka, warto przyjść, naprawdę:)
OdpowiedzUsuńA złotko dołożę do jakiejś innej nitki i będe miec błyszczący odpustowy sweterek albo szalik:)
Doro, może kiedyś uda Ci się zajrzeć na nasze:)
OdpowiedzUsuńBiedna twoja znajoma, nie wie, w jaki nałóg ją wpędzasz:)
Może i ja się kiedyś w końcu wybiorę do szarotkowa... Ciągnie mnie i ciągnie i jakoś nie może dociągnąć ;-)
OdpowiedzUsuńAta - trza jakąś machinę wynająć, coby Cię zaciągnęła:D
OdpowiedzUsuńMoże segway by się nadał?
Jeździłam tym czymś niedawno - bomba, mówię Ci:D:D:D
Ata, b ta Twoja mikra postura to dla ściemy ejst, siła oporu w Tobie duża;)
OdpowiedzUsuńDoro, jeździłaś segwayem??? Jaaa, ale Ci dobrze, tez bym chciała!
OdpowiedzUsuńno, skończyłam, skończyłam, po "dłubaniu po jednym rządku" w porannym jeżdżeniu z panem mężem ;) dłużej tak prostego szalika robić się chyba nie dało ;)
OdpowiedzUsuńJeździłam, jeździłam! I wypadek miałam, i maszyna mi uciec chciała - działo się:)
OdpowiedzUsuńNawet filmik mam z tej jazdy:)