wtorek, 20 sierpnia 2013

Zmagania z bawełną

Z FB już zapewne wiecie o moim sprytnym przeliczaniu oczek...:/
Ale od początku...

Skończyłam UFOka, czyli szal, który zaczęłam robić w maju czy kwietniu... wzorem moim ulubionym, ale nie szło mi wcale. Męczył mnie każdy przerabiany rządek... Kryzys jakiś, czy co?
Aż w końcu się wściekłam sama na siebie, usiadłam  w sobotę i skończyłam. Aż mnie ręce bolały, ale udało się - 1/4 szala machnęłam w jeden dzień:)
Z tej radości, pomimo kolejnych czekających w koszyku UFOków, postanowiłam zrobić "coś dla siebie".
Szukałam jakiejś letniej włóczki, w głowie mając len BC Garna, z którego zrobiłam rok temu pół bluzeczki i poszła do prucia, bo wyobrażenie mijało się mocno z tym, co schodziło z drutów. Przekopałam wszelkie składy włóczek w mieszkaniu i nie znalazłam.
Za to wpadł mi w ręce woreczek z resztką bawełny Araucanii... i wyciągnęłam z szafy mojego nieszczęsnego Dziurawca.


Zrobiłam i nie założyłam ani razu. Nie namyślałam się długo i w kilka minut sprułam ciuszek. Zastanawiałam się nad recyclingiem - praniem i prostowaniem, ale porzuciłam ten pomysł. Nitkę mocno nawinęłam na kłębek i prawie się wyprostowała.
Zrobiłam jak należy próbkę na drutach 3 mm i dzianina wydawała mi się za luźna.
Zrobiłam więc kolejną na 2,75 - ta była ok. :)
Mężu przeliczył mi poprawną ilość oczek na obwód mojej niemałej osoby... wyszło prawie 400 oczek... taaa, ja lubię mieć pod górkę:) Cienkie druty i milionpińcet oczek w rzędzie:)
Po zrobieniu kilkunastu rzedów postanowiłam toto przymierzyć. I pasowałoby, gdybym była w 9 miesiącu ciąży.... mina mi zrzedła, z bólem w sercu sprułam... a w duchu się cieszyłam, że jednak taka gruba to jeszcze nie jestem, a jest też szansa, że włóczki wystarczy na jakieś mniej dziurawe wdzianko.
W planach miałam bowiem prosty i gładki letni topik i tylko 2 motki włóczki.
Wczoraj przystąpiłam do kolejnej próby... tym razem oczek w obwodzie 320. Zrobiłam jeszcze większy kawałek, kłębuszek znikał błyskawicznie i o północy zachciało mi się przymierzyć. Takie jakby luźne jakieś... miało być niezbyt obcisłe, ale ponaciągałam na drucie tu i ówdzie i wyszło, że nadal mam za dużo oczek....
Wsciekła sprułam całość...
Dziś zaczynam od nowa. tym razem 280 oczek w obwodzie...a jak wyjdzie za mało, to rzucę w kąt na kolejne 3 lata....
Zastanawiam się też, co jest z tymi próbkami.... jeszcze nigdy nie udało mi się trafić w rozmiar po przeliczeniu próbki. Zawsze pruję.
Ot, zagadka....


P.S. A len znalazłam wczoraj... wepchnięty w najniższy koszyk z włóczkami (czyli planowany do przerobienia najpóźniej). Chyba rok temu też miałam nerwy przy pruciu:)

12 komentarzy:

  1. Też tak czasami mam, liczę, liczę, wymyślę jakąś astronomiczną liczbę oczek, a potem się okazuje, że rozmiar na słonia...
    podziwiam Cię szczerze za kolejne próby, ja się szybciej poddaję i muszę odczekać, bo inaczej nic już zupełnie mi nie wychodzi ;)

    pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj w klubie, mimo tylu lat robienia też tak mam .Nabiorę pewną ilośc oczek i kicha . Cierpliwości uczy nas to nasze hobby.Powodzenia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, żal, że sprułaś dziurawca- chętnie bym go przygarnęła - może następnym razem przed pruciem wrzuć informację na bloga i znajdą się chętne do odkupienia ciuszka ? A włóczka śliczna, oby w końcu udało się trafić w rozmiar :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To klub sie rozrasta, ale prucie to cykl tworzenia:) Szkoda dziurawca

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja ostatnio robilam hurtem próbki i żadna nie byla zbiezna z obliczeniami na banderolach. A dla siebie probki robię głównie po to, żeby pruc:/

    OdpowiedzUsuń
  6. No to witaj w klubie. Ja robię próbki, a potem i tak pruję bo wychodzi za duże:(

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie wiem jak to się dzieje, bo moje próbki zwykle też są inne niż późniejsza dzianina...

    OdpowiedzUsuń
  8. Też nie lubię próbek,ale prucia nie znoszę jeszcze bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja póki co robię zawsze odtwórczo i przeważnie rozmiar mniejszy niż mam. Wtedy jest przy ciele, ale nie za wąsko. Mimo to z rozmiarami jest naprawdę różnie. Pamiętam jak w zeszłym roku zrobiłam S, fajny sweter, podobał mi się fason i co? Jak worek wyszedł. Musiałam robić po bokach szczypanki i w ten sposób udało mi się uniknąć prucia, a już było blisko ;) Współczuję Ci, łączę się w bólu, ale jednocześnie Twój post mnie pociesza, że nie tylko ja mam takie problemy...

    OdpowiedzUsuń
  10. to już wiem dlaczego próbek nie robię - no ale dla siebie teraz teznic nie robię tylko ufoki :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. też tak mam, choć co prawda wydziergałam znikomą ilość bluzek i swetrów na drutach (jak na razie) to próbki niewiele mi dają i dziergam i tak na oko, zazwyczaj po 3-4 krotnym spruciu udaje się prawie trafić w rozmiar hehe ;) ale ufoka też mam, co najśmieszniejsze, ukończony, tylko guzików do niego nie mogę nigdzie znaleźć, tak żeby pasowały jakoś do odzienia :/ kiszka :/

    OdpowiedzUsuń