wtorek, 9 lipca 2013

Problemy z włosami i odkrycia roku

Ale lawina komentarzy:) Bardzo Wam dziękuję:)
Czyli, że temat interesuje nie tylko mnie....:))))

Pojawiły się glosy o problemach z włosami...wypadaniem, przetłuszczaniem...
Nie myślcie sobie, że u mnie poszło gładko. Stan włosów się poprawił, ale skóra głowy to kompletnie inna bajka.
W tym samym czasie włosy zaczęły mi garściami wypadać. Do tego borykałam się z łupieżem, swędzeniem skóry głowy a do tego jeszcze dodajcie przetłuszczanie... Myłam włosy co drugi dzień, z ubrań strzepywałam niechciany "śnieg" i drapałam się do imentu, walcząc przy okazji z rożnymi niespodziankami na cerze i skórze głowy też. Sięgnęłam po szampony przeciwłupieżowe - najpierw chciałam rozwiązać ten problem. Seboradin, Biovax, Nizoral, Sulpur-Zdrój... najlepiej działał Nizoral, ale tylko na chwilę, nie zlikwidował problemu całkiem, a na dodatek miał w składzie te cholerne siarczany.
Szukałam dalej. Czytałam, że często łupież może być mylony z przesuszeniem skóry głowy, które to wywoływane jest przez silne detergenty w szamponach. Do tego to przesuszenie powoduje zwiększone wydzielanie łoju, czyli przetłuszczanie. Jedno i drugie może też być przyczyną wypadania włosów.
Postanowiłam więc postawić na nawilżanie. Za radą blogów i forum na Wizaz.pl zastosowałam żel z siemienia lnianego.


I to jest dla mnie odkrycie nie tylko roku, ale i stulecia! Małe ziarenka mają w sobie magiczną moc.
Gotowałam żel z 2 łyżek siemienia zalanego szklanką wrzątku. Gotowało sie toto na małym ogniu przez 15-20 minut, a gdy już widziałam, że kleista maź się wydzieliła, to na gorąco odcedzałam - zimne jest nie do ruszenia, glut się robi niemożliwy do odcedzenia. Tę maź po umyciu i użyciu maski do włosów wcierałam we włosy i skórę głowy i zostawiałam na jakieś 15 minut. Dodatkowo na skórę szyi i twarzy nakładałam sobie też trochę glutka, czasem z ziarenkami nawet... W życiu nie miałam tak nawilżonej twarzy jak po tym!
Potem maź spłukiwałam chłodną wodą - zmywa się bez problemu, nakładałam odżywkę bez spłukiwania i już.
Włosy po tym były piękne! Lśniły powalająco, były miękkie, aż nie mogłam przestać ich dotykać.
Skóra głowy też miała się lepiej - mycie balsamem, maski nawilżające, siemię lniane - ten mix jeszcze bardziej ograniczył łupież.
Dziewczyny radziły, żeby do stylizacji włosów też używac żelu lnianego. Pomyślałam - czemu nie?
Rozsmarowywałam więc glutka na rękach i ugniatałam włosy, aż całe się kleiły. Potem suszyłam suszarką z dyfuzorem (albo i bez) chodnym nawiewem - aż włosy zamieniły się w twarde suche strąki. Muszą być supełnie suche...wtedy można zacząć czarować:)
Czary polegają na zgniataniu w rękach tych suchych strąków. Wtedy włosy zamieniają się w niesamowicie miękkie pukle, utrwalone, błyszczące - idealne:) Sklepowe żele tego nie zrobią, o nie. Po odgnieceniu żelu ze sklepu z włosów sypią się białe paprochy, nie wygląda to estetycznie.
Pokochałam siemię lniane. Często stosuję żel z niego i na włosy i na twarz i jak mam chwilę czasu - jako stylizator. Ostatnio, gdy szłam na wesele, wyczarowałam sobie nieziemskie loki na głowie:) Znajomi pytali mnie o telefon do mojego fryzjera:)
Len ograniczył łupież, ale nie zlikwidował go całkiem. Odstawiłam jednak szampony przeciwłupieżowe, bo dawały dużo słabszy efekt niż len.
I wtedy trafiłam na odkrycie roku nr 2 i 3.
Odkryciem roku nr 2 jest płyn do kapieli dla kobiet w ciąży Babydream fur mama <--- Tu możecie poczytać opinie.


 
Do kupienia w rossmanach. Ma postać białego mleczka, używany jako żel do mycia ciała doskonale nawilża skórę - nie musiałam używać balsamu. On uratował mnie przed łupieżem. Teraz do mycia włosów używam tylko tego. Myje dość mocno, dokładnie, nie zawiera siarczanów i polimerów, bardzo się pieni. Koniec ze swędzeniem skóry głowy. Jest to dla mnie kosmetyk uniwersalny - myję nim całe ciało, włosy, a czasami nawet twarz. Jest idealny na wszelkie wyjazdy, bo zamiast kilku butelek muszę zabrać tylko jedną. :)
Specyfik ten drastycznie ograniczył też przetłuszczanie się włosów. Teraz myję włosy co 3 dzień, czasem nawet co 4. jestem wniebowzięta:)
W międzyczasie trafiłam na kolejne odkrycie roku - maskę aloesową Natur-Vital.



Ma w sobie dużo dobrych rzeczy i solidną porcję nawilżającego aloesu. Sięgam po nią, gdy moje włosy potrzebują nawilżenia a nie mam przygotowanego żelu lnianego. Do kupienia w drogeriach Natura - nigdzie indziej niestety.
A następnym razem napiszę o walce z wypadaniem włosów.

P.S. Dziewczyny, pamiętajcie, że samo nawilżenie nie wystarczy. Zwłaszcza latem trzeba zadbać o to, by woda nie odparowała z włosów - stąd dobrym połączeniem jest olejowanie i nawilżanie. olej zatrzyma cząsteczki wody z siemienia lnianego lub odżywki we włosach. Jeśli nie lubicie olejowania, wybierzcie odżywkę lub maskę, która je zawiera, lub dodajcie odrobinę oliwy, oleju lnianego lub sojowego do maski. 

P.S.2 - I jeszcze ciekawy artykuł o oleju lnianym: TU

17 komentarzy:

  1. ooooooo:)) to juz wiem co dziś na kolację:))))))hihihi żel z siemienia lnianego na włosy:)))...no i zakupy w drogeriach muszę poczynić-dziękuję za informacje:)) muszę wypróbować!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do tej pory siemię lniane stosowałam wewnętrznie, ale koniecznie muszę spróbować Twojego sposobu i nałożyć go sobie na włosy :). Tym bardziej, że ostatnio mam siano na głowie zamiast włosów :(. Dzięki za te informacje :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frasia, doczytaj mój PS pod postem:)
      Buźka:***

      Usuń
  3. dzięki za cenne informaje , ja tez borykam się łupiezem i nic nie pomaga zakupię i zobaczymy ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem, tez używalam żelu z siemienia, zamiast pianki do włosów :) dobrze trzyma, ale nie oblepia i nie "uświnia" włosów :)) ale nie wpadłam na pomysł mycia odżywka czy płynem dla kobiet w ciąży :))) maybe...

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiolu Ty stosujesz jakieś specjalne siemię - bo ja mam w domu takie mielone, odolejone, które dodaje do sosów zamiast zasmażki ;-)Nie wiem czy by się nadawało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolino, stosuje takie siemię jak to w ziarenkach, w każdej aptece i sklepie zielarskim, w wielu spożywczych jest - za 2-3 zł. A wiesz że siemienia mielonego nie powinno się zalewać zimną wodą?
      Poczytaj:
      http://www.primanatura.pl/czy-siemie-lniane-jest-toksyczne/jeść?

      Usuń
    2. Nie wiedziałam o tym ale też siemię dodawałam do gotującego się sosu ;-) Dzięki - poczytam.

      Usuń
  6. Jesteś kopalnią wiedzy nt.włosów.Dzięki wielkie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja to jeszcze pikuś, nie zagłębiam się w podział olejów, w humektanty i inne takie...ale i do tego dojdziemy. Podam też linki do włosów dziewczyn, które mają fachową wiedzę na ten temat.

      Usuń
  7. Kochana Wiolu- jak wspominałaś ,że zmieniasz profil blogu to tak raczej sceptycznie do tego podeszłam. No bo wydawało mi się, że nie będzie to ciekawe., bo co można napisać o włosach.
    Ale jak zaczęłam czytać to wsiąkłam w temat. Piszesz konkretnie i bardzo ciekawie, , pokazujesz doskonale kosmetyki i zasłużyłaś na dużą szóstkę. Poczytałam i już wiem co mam kupić w kosmetykowym sklepie. Dziękuję.
    A propos siemienia lnianego jestem za- ale nie mielone. Mielonym poparzyłam sobie usta i przełyk- a raczej uczuliłam, chociaż stosowałam chłodne i nie jestem alergikiem . Lekarz doradził nigdy mielone.


    Pisz o czym chcesz a ja i tak nie odejdę od Twojego bloga bo okazuje sie, że Ty możesz pisac o czym chcesz a i tak będzie ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ide przeżywać...zabiłas mnie ilością miłych słów:)))

      Usuń
  8. O proszę, nowe zastosowanie dla siemienia lnianego. Do tej pory piłam, aby złagodzić bóle żołądka. A z tematem trafiłaś w dziesiątkę. Właśnie zastanawiałam się, czy obciąć włosy, czy szukać niekonwencjonalnych a mniej ekstremalnych metod ich odbudowania. Siemię mnie przekonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo siemię nie wystarczy. Potrzeba oleju i protein - to z nich zbudowany jest włos i uszkodzenia w nim tylko one wypełnią - jak cegiełki. Tu masz spis odzywek proteinowych, działaj i ratuj włosy:)
      http://kascysko.blogspot.com/2012/09/spis-odzywek-proteinowych-rozszerzony.html
      Niestety nawet proteiny nie posklejają rozdwojonych końcówek. Te trzeba obciąć, bo włos będzie rozdwajał się coraz wyżej. Ja ostatnio obcięłam 8 cm. I było warto:)))

      Usuń
  9. Ciekawych rzeczy można tu się dowiedzieć:) A powiedz mi proszę czy wcześniej miałaś jakieś problemy z puszącymi się włosami? Ja mam włosy długie i mam ich mnóstwo na głowie. Do tego kręcą mi się. Ale mam problem z tym, że straszliwie się puszą. A do tego po kilku godzinach stoją mi na czubku głowy takie króciutkie włosy. Co sprawia, że czuję się źle i patrzę z zazdrością na inne panie, które mają pięknie ułożone fryzury. Denerwuje mnie to, że namęczę się i efekt jest niezadowalający, tak naprawdę nie mogę nic z nimi zrobić. Najchętniej prostowałabym je codziennie - tylko szkoda mi je zniszczyć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam Twój problem... możesz mieć piękne włosy... kolejny post napisze specjalnie dla kręconowłosych:)

      Usuń