środa, 18 grudnia 2013

Misz-masz

Minął miesiąc na diecie wege z dodatkowymi ograniczeniami w postaci odstawienia glutenu i tłuszczy innych niż olej lniany i kokosowy. Dodatkowo czasem jem ryby. Nie jem cukru, białego ryżu, mleka, jajka sporadycznie.
Za to dużo kasz - zwłaszcza jaglaną pokochałam. Lubię też gryczaną, quinoa i amarantus. Odkryciem roku jest dla mnie dynia. Robię sama mleko kokosowe i mąkę kokosową, piję dużo soków. Codziennie zaczynam dzień szklanką soku z kiszonej kapusty ze zmielonym siemieniem lnianym i porcją "musli" (kasza jaglana, posiekane różne orzechy i suszone owoce bez siarki) z pasta dr Budwig.
Inspiracje kulinarne czerpię z blogów wegańskich, wegetariańskich i o zdrowym odżywianiu. Okazuje się, ze jest tego całkiem sporo. Niedaleko domu odkryłam świetnie zaopatrzoną zielarnię:)
Co zyskałam?
Przede wszystkim zmniejszyły się znacznie moje dolegliwości układu trawiennego. Jeszcze nie wszystko jest ok, ale czuję się dużo lepiej. Mam więcej energii, chce mi się żyć. Przestałam marznąć, w końcu temperatura w mieszkaniu może być niższa niż 24 stopnie i nie zakładam polaru:) Przestały mi wypadać włosy - choć sądziłam, że przez problemy z insuliną jestem na to skazana  "na zawsze". Włosów wypada mniej niż kiedykolwiek a na pewno więcej niż o połowę mniej niż do tej pory.Nie mam napadów głodu i ochoty na słodycze. Odkrywam nowe kulinarne przestrzenie, poznaję nowe produkty, rozwijam się, poszerzam wiedzę na temat wpływu pokarmów na zdrowie. No i waga powolutku ruszyła w dół, choć tu nie to jest moim celem.
Co straciłam?
Na pewno portfel jest chudszy, bo takie odżywianie trochę więcej kosztuje. Codziennie muszę też poświęcić czas na przygotowanie pasty i oddzielnych posiłków dla siebie, które mogłabym zabrać do pracy. Sporo czasu spędzam też na wyciskaniu soków i poszukiwaniu nowych przepisów. Kurczy się więc czas na sen i na druty. Odpada też wszelkie jedzenie na mieście, choć przy drobnych kompromisach i tu się udaje coś znaleźć, np. w jednej z naleśnikarni robią naleśniki na cieście ziemniaczanym i jest spory wybór nadzień wegetariańskich. 
Nie zrezygnowałam jeszcze z moich stałych leków, bo w moim organizmie jest dużo do naprawienia (choć ostatnia gastroskopia pokazała, że i leki z apteki pomagają w znikomym stopniu).
Uważam, ze bilans jest na plus, a dieta nie jest dietą, tylko po prostu innym życiem - które bardzo mi się podoba, bo czuję się coraz lepiej sama ze sobą. Żałuję, że dopiero teraz się na takie zmiany zdecydowałam i ciesze się, że w ogóle.
Drutowo się też dzieje, choć z mozołem. Właśnie skończyłam chustę (zdjęcia jeszcze w aparacie) i zaczęłam czapkę a dziś, żeby Wam wynagrodzić długa nieobecność na blogu pokażę i sweter i zimowy komplet.
najpierw sweterek:)
Kffiatkowego już znacie, ale wrzucę zdjęcie, bo zupełnie inaczej wygląda on na szczupłej osobie. Kasia to moja przyszła szwagierka i sweter dostała w prezencie. Wyzwaniem były dla mnie rękawy tak długie, że myślałam, że nigdy się nie skończą. Można tez zobaczyć jak babyalpaca silk Dropsa się popisowo gniecie w bagażu:)





Druty, tak jak poprzednio 3,5mm, zużyłam 8 motków i znacząco wydłużyłam dolną część - na życzenie Kasi.

Zachciało mi się też popularnego tej jesieni otulacza Cabled Glamour. na zdjęciach niewiele go widać, ale swoją rolę spełnia:) Mimo lekkiego podgryzania bardzo go lubię. Włoczka jest piekielnie droga, gdyby była milsza w dotyku, to jeszcze bym uznała, że jest warta swojej ceny. Jednak na jeden taki wybryk mogłam sobie pozwolić.
Do kompletu zachciało mi się jeszcze czapki z tym samym wzorem:) Żeby nie gryzła w czoło, to dolną część zrobiłam z 2 warstw, spodnia jest z milutkiej wełny Holst Coast, po ściągaczu robiłam z podwójnej nitki - Holst i Rowan razem. Dół czapki robiłam na drutach 2,5mm a górę na 5mm.
Niestety na górę czapki zabrakło mi cekinowej włóczki... musiałam więc kombinować, dołożyłam moherku w gołębim kolorze, więc czubek czapki jest jaśniejszy. :) Sami zobaczcie:)





I na koniec, ponieważ pewnie nie znajdę czasu, żeby się tu pokazać do Nowego Roku ( już w sobotę wyjeżdżamy do mojej mamy) chciałabym Wam wszystkim życzyć wspaniałych, pełnych miłości i ciepła Świąt Bożego Narodzenia. Niech Dzieciątko Jezus wleje w Wasze serca ufność i nadzieję.:)
No i szczęśliwego Nowego Roku!

21 komentarzy:

  1. Wielki podziw że przeszłaś na dietę,bo u mnie nie ma tej motywacji.I życzę wytrwałości.Sweterek i komplecik extra!!! Wesołych Świąt!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję, ze wytrwam, bo to dla mnie nie dieta a po prostu życie innej jakości.
      Wesołych!

      Usuń
  2. Najgorszy w zdrowym odżywianiu jest ten nakład pracy i kasy, podziwiam motywację :).

    W końcu dostrzegłam urok tego sweterka, jakoś wzór do mnie nie przemawiał, a ta dłuższa wersja jest świetna.
    A komplet też bardzo ładny. Ta jaśniejsza włóczka na czubkurobi efekt gwiazdki trochę.

    Wesołych Świąt :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też wole dłuższą wersję sweterka:)
      Wesołych Świąt:)

      Usuń
  3. Jak ogólny stan zdrowia się poprawia, to włosy również. Konsultuj jednak dietę z lekarzem specjalistą, bo sugestia też ma swoją siłę. Znam 1 przypadek zniszczenia sobie trzustki przez entuzjastę diety wegetariańskiej na surowo i 1 przypadek tragiczny w trakcie diety tłuszczowej, ale nie chcę straszyć. Sweterek ma piękny kolor i wzór. Czapki dwuwarstwowe grzeją, jak futrzane, a są ekologiczne. Ładny, twarzowy komplet stworzyłaś. Życzę zdrówka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko, kiedy lekarce powiedziałam, ze przeszłam na dietę, to powiedziała mi, żebym jadła soje i kukurydze, a jak się dowiedziała, ze jem ryby i jogurt w niewielkich ilościach, to już była spokojna. Nie powiedziała mi, że wegetarianie powinni się suplementowac wit. B12, ani nic innego.
      Nie wierze lekarzom. Staram się rozsądnie podchodzić do nowego stylu życia, nie jestem ortodoksem. Jak robiłam pasztet dla rodzinki to tez spróbowałam, czy dobrze doprawiony:)
      Nie jestem witarianką, jem gotowane rzeczy, staram się jeść białko (choć twaróg budwigowy mi to załatwia), poznaję soczewicę, fasolki rożnej maści, ogólnie dbam o różnorodność.
      Zapominałam dopisać - przestałam marznąć, sądzę, że odkwasza mi się organizm a pokarmy, które jem, są rozgrzewające. Dzięki za wszelkie rady, będę uważać i obserwować siebie.
      Pozdrawiam i wesołych Świąt.

      Usuń
    2. Lekarz lekarzowi nierówny i warto się obserwować. Czy lekarka sprawdziła wytrzymałość Twojego przewodu pokarmowego na soję, którą trudniej strawić niż groch? Zanim zaczniesz jeść kukurydzę, to zbadaj, czy Cię nie uczuli. Dziękuję za życzenia świąteczne i wzajemnie.

      Usuń
  4. Piękne.
    Wszystko piękne i czapka i otulacz.
    Spokojnych Świąt

    OdpowiedzUsuń
  5. no podziwiam , a podaj pare sprawdzonych przepisow na kasze jaglana ...
    sliczne rzeczy zrobiłas !

    OdpowiedzUsuń
  6. komplecik sobie machnełaś niczego sobie i nawet dobrze ze nie ma więcej cekinów bo tak chyba ładniej :)
    dahlia budzi u mnie jak zwykle wątpliwości o ile tył mi się podoba bardzo o tyle reszta juz tak sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, mam w planach przerobić moją Dhalie na zwykły sweterek, ale wzorek na plecach zostawię. :)

      Usuń
  7. Gratuluję wytrwałości i trzymam kciuki za powodzenie. Sweterek cudny, nawet pognieciony :-) Zdrowych i spokojnych Świąt dla Ciebie i całej Twojej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  8. 3mam kciuki za wytrwałość i gratuluję wytrzymania miesiąca. Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jetem pod wrażeniem Twoich postępów zdrowotnych.
    Ja ostatnio musiałam sobie przypomnieć o zielonych warzywach, więc znowu można się ze mnie śmiać, że jem trawę. ;)
    Schudniesz pewnie bardziej, tylko dobre chudnięcie wymaga czasu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny komplecik czapa w takiej wersji wygląda bardzo fajnie:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Wyglądasz rewelacyjnie w tym kompleciku
    Kasia pewnie też szczęśliwa że ma taki piękny sweterek
    Życzę Ci kochanie zdrówka ,szczęścia ,i wielu pięknych dziergadeł na ten
    Nowy Rok 2014

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękny komplet. Nie przepadam za szarym, ale Tobie w nim bardzo ładnie. Jestem pod głębokim wrażeniem Twojej "przemiany". Robisz coś o czym zawsze marzę i zawsze brakuje mi odwagi i samozaparcia aby takie zmiany wprowadzić u siebie. Spowalniają mnie również niestety finanse. Im dłużej Cię podczytuję tym więcej odkrywam łączących nas wspólnych tematów. Wełenka, zdrowie, włosomaniactwo.... No może ja bardziej skłaniałabym się do terapii Gersona :-)

    OdpowiedzUsuń