Wiem, miałam pokazać kamizelkę, ale zrozumcie - w te upały raczej chcę się rozbierać niż ubierać. Mają przyjść deszcze, to może się uda. A na razie męczę czarny akryl thin&thick i dla odskoczni sięgnęłam po merino z Urugwaju. Jest obłędne, cudownie miękkie i milutkie. Zakochuję się w nim od nowa z każdym przerobionym oczkiem. To moja najulubiona włóczka - jak mawia Kubuś Puchatek:)
Zaczęłam Aeolian, kończę dopiero listki (większa wersja) i boję się, że kłębka nie wystarczy.
I z powodu tych włoczek kibicuję Urugwajowi w MŚ. Pierwsze kryterium to uroda piłkarzy, ale najprzystojniejsi już poodpadali. I mecze są świetnym pretekstem, żeby uwięzić osobistego męża z motkiem na rękach i przewijać merino na kłębki:)
A na razie kilka fotek z letniego spotkania szarotkowego, które odbyło się w ostatnią niedzielę.
Takie oto kłębki merino:
przerabiane są na takie szydełkowe chusty:
Można też było podziwiać takie dziurawe wzorki:
A tu analiza schematu:
którzy przerobiony szydełkiem wygląda na przykład tak:
I można było też pomacać i kupić oryginalną estońską wełnę w bajecznych kolorach:
I były też do podziwiania już gotowe wyroby szydełkowe:
A na kolejnym spotkaniu wakacyjnym mnie nie będzie niestety. Będę się wakacjować:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz