poniedziałek, 28 lutego 2011

Wróciłam

cała szczęśliwa, wypoczęta, zrelaksowana, dopieszczona aurą, wolnym czasem i obecnością bliskich.:)))

Wyjeździłam się na nartach do bólu kolan, nadrutowałam do bólu palców, wyspałam się i najadłam pyszności - herbata różana już zawsze będzie mi się kojarzyła z tamtym czasem:)

Poza tym stwierdzam, że poruszanie sie pieszo jest kompletnie nieekonomiczne. Z nartami na nogach jest o wiele przyjemniej, szybciej i ciekawiej:)

Przekonałam się o tym, gdy Mój Osobisty Mąż łaził za mną w ślimaczym tempie po stoku i robił zdjęcia zachwycającym okolicznościom przyrody:)

Naprawdę, nart mogłabym z nóg nie zdejmować.:) Na szczęście jeszcze zawody przede mną:)

No ale to blog dziewiarski, więc...

Zabrałam ze sobą całą reklamówkę włóczek. Z listą do zrobienia. No i niestety przeceniłam swoje wysiłki. W aucie udało mi się skończyć czapkę dla Osobistego, potem zajęłam się ponchem z cudnej wełny od Laury. No i mi zeszło, bo tam tysiącpińcetstodziewińcet oczek jest do przerobienia.

Wczoraj uprałam, zblokować nie miałam gdzie, trochę ponaciągałam i wydaje się być ok. Odczuwam palącą potrzebę posiadania jakiejś Zośki - manekina.

A poncho jest absolutnie cudowne, powiedzieć, że miłe w dotyku, to obraza dla tej włóczki.

Pokażę, jak Osobisty fotki cyknie, bo z lampą to nawet nie widać wzoru.

Do pokazania mam poza tym:

- czapkę i komin dla synia,

- wspomniana czapkę Osobistego,

- misia syniowego - jak wyrwę do sesji, bo się z nim nie rozstaje:)

A na razie na żer ócz (jak to Doro nazywa:)) mam tylko kradzione fotki skarbów:

To cudne Corriedale uprzędzione przez Martę, absolutnie fantastyczne - szukam weny, bo na skarpetki mi tego chyba szkoda:)

Malinkowy weyensdale wyszarpałam w mgnieniu oka, bo pewnie zaraz by zniknął. Jeszcze go nie mam, ale już się nim cieszę.

Będzie jakieś wdzianko. Szukam weny:)

I znów corriedale, na ktore szukam weny. Kolorki stonowane, ale fiolet przebłyskuje, więc nie mogłam sie oprzeć:)

I jesli któraś z Was ma jakiś motorek turbo, to chętnie odkupię albo wypożyczę, bo moje tempo prac jest masakrycznie wolne.

A obecnie na drutach mam malabrigo na szalik dla Osobistego, ale chyba wełny zabraknie. Dobra Dusza obiecała pomoc, jesli szalik okaże się za krótki.

I wiecie? Mam dość cienizn? Kto to widział z włóczki Lace robić czapkę i szalik. Gazelo - chylę czoła!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz