Właśnie rozpięłam na pokojowej wykładzinie kolejne dziergadło i na gorąco postanowiłam się nim pochwalić - bo potem będzie jak ze wszystkim - odwlecze się do świętego Dygdy.
Nudy, bo powtórka z rozrywki w kolorach różowo-zielonych, wiosennych, optymistycznych.
A optymizmu mi bardzo potrzeba, bo walczę w dalszym ciągu z silnym bólem kręgosłupa - po rozpinaniu chusty teraz już zlegnę w wyrku, coby jutro do pracy jakoś w miarę wyprostowana dojechać.
Chusta to dla mnie niespodzianka. Bo niby już była, wzór miły dla oka i dla rąk w robocie, ale jakoś mi się to dłużyło i dłużyło...
Pod koniec się zorientowałam, ze wzięłam po prostu druty mniejsze - robiłam na 4,5mm a nie na 5, jak poprzednio.
Więc zrobiłam jeden motyw więcej i nie wiem, czy nie przesadziłam.
Chusta tak rozpięta ma 2 m szerokości i ciut ponad 1 m długości a nie napięłam jej tak ekstremalnie, jak to mam w zwyczaju. Będzie się czym otulić po prostu:) Ja osobiście lubię takie duże chusty:)
Włóczka ta sama - Alize Angora Gold BD. Muszę ją odrobinę zrehabilitować. W kolejnych motkach nie znalazłam żadnego supła a i kolory lepiej ułożone, nic nie musiałam ciąć tym razem.
Wzór - Gail. Dodałam tylko oczko środkowe, bo dziury po podwójnym narzucie mnie drażniły.
Już nam go prawie na pamięć a na drutach mam właśnie jeszcze jedną taką chustę - tym razem już na drutach 5mm.
Uprałam przy okazji wykończony otulacz, nowy szalik (szalik w maju to chyba tylko taki zmarzluchy jak ja mogą robić:)) i moje skrętki kochane.
Ale o skrętkach będzie następnym razem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz