środa, 27 lipca 2011

Skrętki

W końcu się zmobilizowałam. Obrobiłam zdjęcia i mogę się chwalić:)))

Pamiętacie mój majowy pobyt w Ojcowie i wizytę u Kaszmirowej Laury?

To ona posadziła mnie przy swoim kołowrotku i sprawiła, że zapomniałam o całym świecie.

Uprzędłam wtedy swoja pierwszą wełnę:)

Uprzędłam, to za dużo powiedziane. Wełna była przekręcona, ze skrętkami, pętelkami, raz cieniutka jak włos a raz grubaśna na palec.

Za radą Laury uprałam:

I rozwiesiłam do wyschnięcia:

Niestety popełniłam błąd, przed którym Laura mnie ostrzegała. Zbyt obciążyłam motek i artystyczne skrętki się wyprostowały.

Nie zraziłam się jednak i postanowiłam, że i tak będę to nosić.

W formie ciepłego komina:

Widać tu wyraźnie efekt pochylenia oczek, który jest następstwem zbytniego skręcenia wełny przy przędzeniu.

Ale co tam, pierwsze koty za płoty:)

Dziękuję Laurko:***


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz