środa, 9 maja 2012
Islandzki
Jakiś rok temu wspominałam o zakupie wełny islandzkiej.
Mój mąż, żywo zainteresowany moimi pasjami (nawet tak niemęskimi - podobno - jak robotki ręczne), zaczytywał się kiedyś w tematach włóczkowych, na temat rodzajów wełen, gatunków owiec, ich pochodzenia itp. Zamarzyło mu się wtedy mieć sweter z wełny, która nie przemaka. Gdy wyczytał, że takie właściwości może mieć wełna islandzka, nie chciał już słyszeć o żadnej innej. Miał szczęście - trafił na prawie 50% obniżkę cen na oryginalną wełnę firmy Istex, więc z marszu zamówił.
Wełna okazała się być włochatym produktem przypominającym nasza rodzimą owczą wełnę góralską - bardzo lekką, ale jakby suchą i drapiącą niemiłosiernie.
Osobistemu mężowi to nie przeszkadzało. Zrobiłam więc próbkę, uprałam - wełna ładnie się układała, trochę zmiękła...
Na swoją kolej musiała jednak czekać bardzo, bardzo długo.
W końcu sumienie mnie ruszyło i zabrałam się za swetrzysko. Próbka jak zwykle okazała się na plaster, prułam kilka razy, mimo, że to reglan od góry. Nabrałam w końcu oczka na szydełkowy łańcuszek - w razie czego mogłam robić poprawki:).
Koncepcja swetra zmieniała się w trakcie roboty. Mąż chciał szerokie rękawy, żeby mógł zakładać sweter na marynarkę... i w zasadzie sweter ewoluował w płaszcz.
Po praniu nieco się wydłużył, z czego mąż był baaardzo zadowolony. Uważa go za idealny i chodzi w nim zawsze, kiedy tylko pogoda pozwala, bo sweter jest bardzo ciepły.
Niestety obecna aura nie pozwoliła na zdjęcia z wkładką ludzką - osobisty w takie temperatury się roztapia. Gdy tylko zrobi się chłodniej, dorzucę kilka zdjęć poglądowych. A na razie w roli głównej bezimienny manekin:) (który ma sporo mniejszy od mężowskiego rozmiar, więc sweter trochę na nim wisi:()
Co do nieprzemakalności, to jeszcze nie zostało sprawdzone. Wiem natomiast, że po upraniu, zrolowaniu w ręczniku i wydeptaniu, dzianina była prawie sucha! Aż nie do uwierzenia, bo dotychczas rzeczy z grubej wełny 100% schły mi naprawdę bardzo długo - zwłaszcza merino.
Dodam jeszcze, że prałam w Eucalanie i trwam w zachwycie nad tym płynem. Swetrzysko poleżało w wodzie z płynem i wypłynęły wszelkie brudy, nieczystości, woda była żółta - nie wiedzieć czemu. Niedawno zaopatrzyłam się w wielką flachę i będę prac tylko w tym - ile mniej czasu, nie trzeba płukać, po prostu rewelacja!
Dane techniczne: wełna Alafoss Lopi 0056 - light ash heather
Zużycie: 9 motków
Druty: 5,5 mm
Wzór - z głowy, prosty raglan od góry.
A Dahlia przybywa w żółwim tempie, Sihaya na razie leży i czeka na swoja kolejkę...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wspaniały a najważniejsze, że osobisty jest zadowolony:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Doskonale rozumiem Twojego męża, chociaż moje dziewiarskie zainteresowania skierowane są w kierunku Wysp Brytyjskich. Podoba mi się prostota, ale i pewna elegancja tego swetra.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Liadan
o kurcze, podziwiam :) piękny kolor, klasyczny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Swetrzysko przeurocze. Zamierzam coś takiego wydziergać swojemu mężowi, tylko czekam, żeby jeszcze trochę schudł.
OdpowiedzUsuńTeż używam do wełny eucalan, tak samo postępuję z nim jak Ty.
I jeszcze raz powiem, że swetrzysko jest wspaniałe.
wow ,super !!!
OdpowiedzUsuńPiękny, widać, że w sobie to coś ciepłego, wełnianego.
OdpowiedzUsuńsuper sweter...prosty i cieply...taki typowo meski...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny:) ja myślałam o jakich warkoczach, czy coś, ale mąż chciał właśnie taki prosty. No i chyba miał rację, sądząc po Waszych komentarzach:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kocham tę wełnę. Nabyłam kiedyś w lumpeksie za psi grosz i cenię sobie wyrób z niej niesłychanie. Moja to cieniutka lace, ciepła, świetna, sucha w dotyku.
OdpowiedzUsuńGackowa, ma w sobie to coś, mąż uwielbia ten sweter, właśnie ze względu na wełnę. :)
UsuńA co zrobiłaś z wersji lace?
Wspaniały, męski sweter, świetny melanżowy kolor. Podziwiam za tak dużą robotę!
OdpowiedzUsuń