Czas wrócić do cyklu opisów włóczek, bo mi się zaległości porobiły. :)
Na pierwszy rzut - Fina:
Fotkę buchnęłam z Fastrygi, gdzie wełna ta jest dostępna.
Wełna, a nie włóczka, bo to wełna 100%. Do tego nic a nic nie gryzie, no choćbym chciała, to nie znajdę - ani na czole, ani na ciele ani na szyi.
Jest skręcona z czterech nitek, jest sprężysta a po praniu robi się bardzo lejąca - dlatego wybrałam ją do zrobienia ciepłej chusty.
Z wydajnością jest tak sobie, na ogromną chustę poszło 7 motków.
W motku 50 g jest 140 metrów i producent zaleca druty 4mm - na takich też robiłam i chusta ekstremalnie naciągnięta uwydatniła ażur. Lubię ścisłe dzianiny, więc sweter robiłabym na 3,5.
Wełna blokuje się znakomicie ale przy praniu strasznie farbuje. Gdzieś czytałam opinie, że farbuje również na sucho, ale nie miałam ani czerwonych rąk ani czerwonej bluzki po kilkugodzinnym noszeniu - dla sprawdzenia.
Polubiłam finę:) Ma coś w sobie, do tego kolor czerwony jest bardzo energetyczny ale nie żarówiasty. Uważam, że to najładniejszy kolor z całej palety. :)
Z czystym sumieniem - polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz