poniedziałek, 7 marca 2011

Poncho Wing

Wróciłam.

Zawody świetne, profesjonalnie przygotowane, zabawa i rywalizacja fantastyczne.

Zajęłam miejsce 11, z którego jestem bardzo zadowolona a jeszcze bardziej z całej reszty - czyli śniegu, świeżego powietrza, fantastycznych ludzi i całej otoczki okołoimprezowej.

I na tym koniec dygresji niedziewiarskich - mam sporo zaległości, więc nadrabiam.

Na pierwszy rzut - ostatnio ukończone poncho.

Wydawałoby się, że to taka prosta i przyjemna robótka, że szybko pójdzie.

Nic bardziej mylnego. Owszem - wzór prosty i wełna cudowna, do tego im większy kawałek dzianiny miałam w ręku, tym bardziej mi się podobała. Niestety pokonała mnie końcowa ilość oczek na drucie i z błyskawicznej robótki zrobiła się robota miesięczna, której poświęcałam 4-5 godzin dziennie.

A na koniec miałam ogromną nadzieję, że właścicielce się nie spodoba i zostawię je sobie. :)

Stety-niestety spodobało się i właścicielce i koleżankom, tak że mam zamówienia na dwa kolejne.

Na szczęście nieprędko, bo koniec kolejki robótkowej wypada gdzieś pod koniec roku:)

No to teraz fotki. Fotek podobnych cała masa, ale wiecie jak to jest z Laurowymi wełnami - zachwycają na żywo a we flirt z aparatem nie wchodzą, kręcą, kłamią i udają inne, niż w rzeczywistości.

Generalnie kolor poncha to niebieskości, zieloności, lazur nieba i przebłyski morskiej wody... poezja, mówię Wam.










Fotograf nie wykazał się cierpliwością - fotki zrobione naprędce, nawet mi nie powiedział, żebym sobie rękaw wyprostowała.

Wełenka to 100% merino 1 ply przędzione przez Laurę, poszło równo 4 motki. Robiłam na drutach 4mm. Poncho z przodu i z tyłu ma wzór takich samych listków, tylko z przodu listki są rozdzielone, bo poncho miało być rozpinane. Zrobiłam po obu stronach rząd dziurek, przez który przeplotłam sznurek szydełkowy z tej samej włóczki.

Poncho jest ultramiękkie, przytulne, ciepłe i niezbyt grube. Aż nie miałam ochoty go z siebie zdjąć:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz