Na lekarstwo z wielkiego smutku potrzebne jest jakieś bardzo zajmujące zajęcie.
Gdy odchodzi ktoś bliski, gdy łzy nie chcą przestać płynąć a po pogrzebie zostaje tylko uczucie straty, trzeba choć na chwilę zająć myśli, by nie zatracić się w bólu.
Świetnie sprawdza się w tej roli bardzo trudna robótka. Taka, w której trzeba liczyć każde oczko i sprawdzać każdy rządek 10 razy.
Z cudownej wełny, ręcznie przędzionej przez Martę, zaczęłam robić Semele.
Dzięki Pimposhce przebrnęłam przez zawiłości pierwszej części schematu i na chwilę zapomniałam o smutkach. Dziękuję!
Jednak już wiem, że źle dobrałam wełnę. Jest piękna, ale mam jej za mało i wyjdzie mi z niej zaledwie Semelusia. Muszę więc spruć, tę chustę zrobię z innej wełny.
A na piękne szmaragdowe corriedale mam już inny pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz