wtorek, 18 października 2011

Wpis więzienny - nieautomatyczny

Udało mi się na chwilę zwiać z celi i przekraść do centrum komunikacyjnego, więc piszę.
Ratunku, ja chcę do domu!
Cela 3-osobowa, posiłki prawie niejadalne na godziny, całodzienne tortury, na które punktualnie trzeba się stawiać... traktują tu nas prądem, laserem, ultradźwiękami, mikrofalami, polem magnetycznym i ciekłym azotem. Do tego obowiązkowe ćwiczenia 2 razy dziennie.
Wieczorne obchody, kontrole telefoniczne... na szczęście druty udało się przemycić, nie skonfiskowali. Choć czasu mało, to jednak staram się drutować. Obecnie z cieniutkiej moherowej cienizny.
Sylwka - ciesz się i szykuj koraliki i szkiełka na żyłkach i niteczkach:)

A tak naprawdę nie jest tak źle, ale tęsknota mi strasznie doskwiera. Na szczęście już za półmetkiem:)

5 komentarzy:

  1. Nie nudź! Ja to lubię i nie mogę się już poniedziałku doczekać, bo wtedy właśnie wpadnę w machinę rehabilitacyjną. Ale niestety nie wyjazdową, tylko stacjonarną. Tak więc korzystaj i się naprawiaj!

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj sobie na zatrzymanie dziewczyno!
    Czas przeleci, rodzina wytrzyma a Ty zadbaj o siebie!!

    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Te druty to niejednemu życie wróciły! Szczwana z Ciebie pensjonatka celi, czuj duch!

    Wracaj zdrowa!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ło mato, jaki tekst!
    No świetny:)
    Współczuwam serdecznie i powrotu do codzienności oczekiwuję.
    Z utęsknieniem:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale Ci dobrze, też bym się trochę wyobcowała na jakieś rehabilitacje. Koraliki szykuję ;-)

    OdpowiedzUsuń