środa, 14 października 2009
Szarotki
Zaproszona przez Justynę, poszłam na spotkanie włóczkareczek i włóczkoholiczek. Zielona jak szczypiorek wiosną, ale zaciekawiona i zdeterminowana.
Od Justyny dostałam piękną włóczkę turecką i kilka motków zielonego gryzącego, druty i zaczęłam sobie przypominać jak to było z tym nakładaniem oczek.
Baaardzo się zdziwiłam, gdy okazało się, że pamiętam! Yupi!
No więc postanowiłam również rękom przypomnieć co i jak.
Skoro więc umiem dziergać (ha, jak to szumnie brzmi), to zrobię sobie kamizelkę, a co! Może za wysokie progi, no ale grunt to wyznaczyć sobie cel.
Na spotkaniu mogłam podziwiać talent pań, włóczki, wzory, kolory...
Zakochałam się, zakochałam na amen. No więc postanowione - będę dziergać.;)
Ale zanim dojdzie do kamizelki, to w ramach przypominania sobie postanowiłam Synkowi zrobić szalik. Z tego zielonego-gryzącego, co Justyna ofiarowała. Jednak okazało się, że zielone jest mocno gryzące, a że Synek szalik jednak chciał mieć, więc trzeba było zanabyć inne zielone - niegryzące...
Musze się sprężać, coby móc się na kolejnym szarotkowym spotkaniu pochwalić. Choć dla takich ekspertek, szalik czy czapka początkującej, to pewnie nic... no ale od czegoś trzeba zacząć:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz