Milczę, ale to nie znaczy, że nie drutkuję.
Pierwszy raz rozgrzebałam kilka robótek. A obiecywałam sobie, że jak coś zacznę, to skończę zanim zacznę następne. Niestety.
Więc w wolnych chwilach pracuję nad wielkim projektem. Projekt liczy 145 oczek, wzór ażurowy, włóczka piękna, bo Luna metalic, ale koszmarna w pracy na drutach z zaokrąglonymi końcówkami, gdy robi się tak ściśle jak ja. A i pomyłki się zdarzają, a tego cuda się spruć nie bardzo da, wiec jak zapomnę zrobić narzut i zorientuję się 2 rzędy wyżej, to potem muszę kombinować. Na szczęście to nie sweter, więc aż tak się mocno nie będzie rzucać w oczy.I bardzo wolno mi to idzie, bo te 145 oczek przerabiam z 10 minut:(
W chwilach, kiedy mam dosłownie po 2 minutki, rzucam się na Gokovą, gdzie mozolnie - po 3-4 rządki dziennie powstaje czapka.
Prawie cały zrobiony szalik idzie do sprucia i przerobienia - jest za wąski. Do tego sprułam zrobiony szalik z salsy i będę go przerabiać.
Za to szaleję zakupowo trochę - przyszła śliwkowa Luna, przecudne fioletowe Sportivo na skarpetki no i kupiłam na próbę motek włóczki, w której się zakochałam. Dość gruba, w całości zwinięte włókna a nie skręcone ze sobą jak w innych włóczkach i te bajeczne przenikające się kolory. Będzie z niej coś na mikołajkowe spotkanie szarotkowe:)
Tylko czas, potrzebny czas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz